wtorek, 1 września 2015

od Jasher'a (do Seven)

Las tętnił życiem. Blade promienie słońca prześlizgiwały się leniwie po chropowatej korze drzew, malując je w rozdygotane, rdzawe cętki. Przywodziły one na myśl małe, żywe iskierki, gotowe zniknąć, gdy zbyt długo zawiesi się na nich wzrok. Gdzieś, hen wysoko, w koronie starego dębu, zakrakała wrona; echo jej głosu potoczyło się po lesie, zupełnie tak, jakby odezwał się nie jeden ptak, ale całe stado. Podniosłem głowę, na moment skupiając całą swoją uwagę na otaczających mnie dźwiękach, jednak oprócz regularnego szumu wiatru i cichego śpiewu ptaków, nie usłyszałem nic nadzwyczajnego. Zdecydowanie nie tego oczekiwałem.
W oddali strzeliła sucha gałązka. Podskoczyłem gwałtownie i odwróciłem się, jakby był to huk wystrzału, a nie odgłos łamanego drewna. Stanąłem nieruchomo, wpatrując się w dal, wyszukując niebezpieczeństwa. Moje bladoniebieskie tęczówki poruszały się nerwowo, starając się objąć na raz jak największą ilość terenu. To nie moja wina, że byłem spięty. Zaledwie pół godziny temu zaatakowały mnie srebrzystoszare wilki, nie byłam więc pewien, czy w najbliższym otoczeniu nie ma ich więcej, czekających tylko na dogodną chwilę, by rzucić się na samotnego psa.
Kilka chwil później, kiedy nic się nie stało ruszyłem dalej, chcąc jak najszybciej wrócić na terytorium swojej sfory. Bundle of Joy.

*
W moim otoczeniu nie zmieniło się prawie nic, ale ja czułem, że jestem już bezpieczny. Instynkt podpowiadał mi, że dotarłem do celu, do upragnionego Bundle of Joy, gdzie mogłem już być spokojny, wiedzieć, że nic się na mnie nie rzuci.
 Po chwili wybiegłem na znajomą łąkę, teraz mogłem przeznaczyć kilka minut na odpoczynek, zanim udam się dalej. Niewiele myśląc, rzuciłem się na miękką trawę. Mimo tego, że powiedziałem sobie twardo, że za chwilę wstanę i pójdę dalej, zapadłem w drzemkę.
*
Otworzyłem oczy, z niechęcią myśląc o opuszczeniu dotychczasowego legowiska i po chwili zorientowałem się, że zasnąłem na dłużej, niż miałem. Uniosłem głowę, a potem szybko wstałam widząc w oddali sylwetkę nieznajomego psa (lub suczkę). Zanim zdążyłem zareagować, jego kremowobiała sierść mignęła między drzewami i już go nie widziałem. Postanowiłem iść za nią (nim). Chciałem znać wszystkich członków Bundle of Joy.

< Seven? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz