wtorek, 1 września 2015

Ezio la Duca Accardi

IMIĘ - Ezio la Duca Accardi (czyt.Ecjo [ Imię Ezio jest polskim odpowiednikiem imienia Aecjusz, ale Ezio nienawidzi gdy ktoś się tak do niego zwraca i lepiej będzie dla Ciebie jeśli będziesz mówił mu po prostu Ezio, bo takie wykroczenie może kosztować nawet życie. La Duca to akurat najnormalniejsze w świecie nazwisko należące do ojca Ezia, który niestety nie może przeżywać dziś wstydu za to, że jego syn nie chciał go przyjąć. Ksywka? Ezio to czteroliterowe imię, które łatwo się wymawia i nawet da się je powiedzieć od tyłu bez większej trudności. Jeśli jednak widzisz sens w skracaniu tak wystarczająco krótkiego imienia to nie będę się sprzeczać. Niektórzy lubią na niego mówić tylko po nazwisku, jeszcze inni wolą mówić na niego Zio,ale chyba nie powinien Ci rozerwać tchawicy jeśli powiesz na niego inaczej. Powstała również bardzo oryginalna ksywa (dzięki May :3) Ezioł]).
MOTTO - "Nothing is true everything is permitted " (Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone. To jedno i najważniejsze motto Ezia, które nie przypadkiem znalazło się w jego Codice zajmując w nim miejsce na pierwszej stronie).
WIEK - 3 lata i 0 miesięcy
PŁEĆ - Hmm... Czy Ezio wygląda Ci na suczkę? Nie? To znaczy, że jest PSEM.
STANOWISKO - Dowódca Morderców, dzięki łaskawości Kate otrzymał właśnie te stanowisko i będzie starał się wypełniać je jak najlepiej.
PARTNER/KA - Był kiedyś zakochany, ale dziś z pewnością nie nazwałby tego miłością. Cóż, jest wiele pięknych suczek, ale Ezio (nie) patrzy tylko na wygląd...
POTOMSTWO - Brak
APARYCJA -
  • RASA - Owczarek Kelpie, mimo tego, że jest rasowy nie cieszy się z tego...
  • UMASZCZENIE - Czekoladowe
  • WIELKOŚĆ - Duży, powiedzmy.
  • ZNAKI SZCZEGÓLNE - Ma wiele blizn, które są przez niego traktowane jak najprawdziwsze ordery bo otrzymał je od przeszłych wrogów których Ezio już dawno wysłał na drugi świat. Jednak największą i jednocześnie najbardziej widoczna blizną jest duża i ciągła rana na przedniej, lewej łapie Ezia. Kiedy już się z kimś wita podaje właśnie tą łapę by móc cieszyć się ze strachu nowo poznanej osoby. Poza tym wyróżnia się również mniejszą szramą przebiegającą przez "wargi". Jest dość niewidoczna, bo przez długie miesiące zdołała się zabliźnić, ale każde dobre oko ją dostrzeże. Wyróżniają go również oczy. Raz można zauważyć w nich śmiech, a jeszcze w innej sytuacji nienawiść i niechęć.
CHARAKTER - Ezio to pies... nad wyraz kontrowersyjny i przepełniony odmiennością jak i z charakteru i z wyglądu. Trudno będzie mi ułożyć odpowiednią deskrypcje, ale przecież każde stworzenie da się opisać chociaż w paru słowach, prawda? Tak też będzie z naszym Eziem o, którym spokojnie mogłabym napisać całą, sto - kartkową książkę o jego odmiennym charakterze i zdarzeniach, ale żeby ukrócić wam cierpienia postaram się to jakoś ująć w mniejszą ilość słów. Ezio niestety nie należy do tych psów, które posiadają polor i są uległe psom z wyższych rang. Od kiedy pies tylko pamięta działał na własną łapę i często wychodził z tego zwycięsko. Jest taką mieszanką drania, chama, romantyka, spryciarza i szelmy. Ta, szelma z niego jest niewyobrażalna. Zawsze dostanie to czego chce i to w niekoniecznie uczciwy i należyty sposób. Cóż, krążą o tym różne komeraże, ale jak na razie Ezio milczy w tej sprawie. Mimo, że ten pies ma wiele cech to nie są one godne naśladowania, bo święty to on jeszcze nie jest... Za wiele w nim wad i mrocznych tajemnic, które zniszczyły go jeszcze w dalekiej przeszłości. Co prawda, stracił ojca, a jego jedyny brat został poważnie poturbowany, ale mimo to w Eziu nie można dostrzec tego potwornego cierpienia, które przeszywa go każdego dnia. Ostatnio kierują nim tylko chęci zemsty na mordercach jego ojca i właśnie to go tu trzyma. Nigdzie nie ma stałego domu i zawsze prędzej czy później odejdzie nic po sobie nie pozostawiając. Raz zdecyduje się zostać krócej, a raz dłużej, ale rzadko przywiązuję się do jakiegoś miejsca czy osób. Ezio czuje anse do nawiązywania przyjaźni, bo w jego trybie życia przyjaźń czy znajomość trwała by raczej krótko. Jest psem nad zwyczaj upartym, zaborczym i buntowniczo nastawionym do świata i jego zasad, a szczególnie do tych zasad, które przeszkadzają mu się realizować i być wolnym. Zawsze musi mieć swoje prawo weto i radzę się do tego przyzwyczaić jeśli nikt nie chce zostać jego przysięgłym wrogiem. Wtedy to radzę nie zasypiać, bo można się już nie obudzić. Ezio odczuwa czasem dysforię gdy kogoś zabije, ale nigdy nie zabiłby niewinnego. Kiedy już chce zabić to kieruje się sprawiedliwością, cierpliwością i rozwagę. Sam umie chować urazę bardzo, ale to bardzo długo i powoli przygotowywać zemstę, którego pokłosie będzie na pewno dobre. Ezio jest takim sybarytą, który od zawsze nie przejmował się jutrem i żył tylko chwilą. Zawsze dostawał wszystkiego co chciał i nie oczekiwał sprzeciwu. Dziś też tak jest, bo większość psów się go boi. Pies nawet polubił takie nastawienie innych stworzeń, ale czasem robi się to po prostu nudne. Czasem zdarza mu się być sentymentalnym, ale nie słabym! W żadnym wypadku! Jest psem nad zwyczaj silnym psychicznie i fizycznie, a złamanie go jest praktycznie niemożliwe. Jest odporny na rzucane w niego przekleństwa i obelgi, bo one tylko go umacniają i dają siłę do tego by podnieść się wyżej niż jego prześladowcy. Ci co się z niego wyśmiewali już dawno poznali gorzki sam porażki. Po za tym Ezio jest wyśmienitym aktorem, który umie grać inną rolę przed każdym psem, ale tylko dla własnych korzyści i dla powodzenia własnej misji. Od zawsze pragnął władzy. Już od szczeniaka można było dostrzec u niego charyzmę i zdolności przewodzenia grupą, ale dziś te cechy stały się jeszcze bardziej silniejsze. Nie może sobie pozwolić na blamaż i zawsze stara się zachować dumę i własny honor, a także dobre imię swojej rodziny, która niegdyś była bardzo duża. Ezio jest jej małą cząstką. Żyje tylko dzięki starszemu bratu i jest mu za to wdzięczny z całego serca, bo gdyby nie on Ezio pewnie nigdy by tu nie dotarł. Kiedy tylko spróbujesz Ezia odwieść od czegoś lub wyperswadować to dolejesz tylko oliwy do ognia i sprawisz, że pies przyczepi się swojej teorii niczym kleszcz. Tak, z nim niestety nie wygrasz, bo umie być wyjątkowo upierdliwy. Nie da sobie wmówić żadnych ambajów , bo dla niego istnieje tylko własne Codice, czyli? "Nothing is true everything is permitted ". Tam, gdzie inni podążają za prawdą Ty pamiętaj, że nic nie jest prawdą. Tam, gdzie innych ogranicza moralność lub prawo Ty pamiętaj, że wszystko jest dozwolone. Mam nadzieję, że wystarczy. Ezio wyznaje wiele prawd i mott, ale tylko te, które zdają się dla niego najodpowiedniejsze. Czasem bywa merkantylny, bo lubi mieć z czegoś korzyści, ale nie jest materialistą. Ezio posiada bardzo dużą empirie w życiu jak i w walce. Poznał się już na większości stworzeń i wywnioskował, że zaufanie w tych czasach jest miłą rzadkością. Sam musi bardzo dobrze poznać jakąś osobę zanim jej zaufa i zmniejszy dystans. Ten pies doskonale wie kiedy może komuś ufać, a kiedy powinien się jak najszybciej oddalić i prawdę mówiąc byłby gotów przejść dekapitację za niesłuszność swojej decyzji! Przez całe dnie kieruje się determinacją, która jest chyba jedynym powodem dla jakiego żyje. Nie będę tu wspominać już o zemście, bo to chyba oczywiste, że to kolejny powód dzięki któremu Ezio nie zeskoczył jeszcze z klifu. Jakieś pytania? Mam nadzieję, że nie. Mimo wszystko co tu wyczytałeś/aś Ezio jest psem nad wyraz inteligentnym i kierującym się rozwagą i ostrożnością. Chociaż czasem mu ciężko zachować cierpliwość, bo jest psem z natury zapalczywym. Jednak odczuwa niechęć do konsekwencji związanych z poniesieniem konsekwencji za błąd więc woli czekać. Nienawidzi kompromisów i jeśli jesteś w jego towarzystwie to musisz przywyknąć do tego, że on zawsze będzie miał inne plany. Po prostu nie lubi współpracować z innymi, lubi być liderem mimo, że jakoś nie miał do tego okazji w dzieciństwie, bo najstarszy był Federico, któremu Ezio musiał podlegać. Wtedy nie robiło to dla niego większej różnicy, ale dziś... Cóż, jest inaczej. Ezia można było kiedyś przypisać do birbanta, ale dziś nie za dużo się zmieniło. Po prostu nabrał więcej rozsądku, tyle. Nie należy do tych rozbisurmanionych psów, bo nigdy nie miał okazji zamieszkać z człowiekiem i być przez niego dopieszczanym. Jak było powiedziane już na samym początku: "On zawsze działał na własną łapę". Może zmieńmy teraz temat. Ezia można porównać do absztyfikanta. Stara się o względy pięknych suczek i mimo swojego charakteru do każdej odzywa się z szacunkiem i należytą kulturą. Wiele jest u niego zauroczeń, a że nie lubi zobowiązań jakoś nie marzy mu się założenie rodziny. Sam tryb jego życia by mu na to nie pozwalał. Jest psem ambitnym... jeśli w ogóle można nazwać tak psa, który podąża za swoimi marzeniami i stara się je spełniać w jak najbardziej możliwy sposób. Zawsze wierzy w swoją siłę i ma zaufanie do samego siebie, a także swoich umiejętności. Często lubi wymagać od siebie dużo więcej niż powinien, a poprzeczkę, którą ustalił już dawno ustawia coraz wyżej wierząc w swoje możliwości. Uważa, że tylko strach i niepewność mogą ograniczać, a tak to wszystko jest możliwe i dozwolone. Ezio często używa słów bardzo wyszukanych, a jego słownictwo jest czasem bardzo bogate. Podać przykład? Dla Ciebie powietrze po deszczu będzie wilgotne, ale dla Ezia będzie to petrichor. Używa w zasadzie wielu słów, ale czasem bywa mało rozmowny i nie może się tym pochwalić, chociaż muszę dodać, że do skromnych psów to nie można go przypisać. Potrafi być również wulgarny w stosunku do swoich wrogów lub gdy coś mu nie pasuje. Po prostu określi to jednym przekleństwem by podkreślić swoje niezadowolenie. Wiele rzeczy na tym świecie mu nie pasuje, ale cóż jeden pies może uczynić? Po prostu szybko przyzwyczaja się do nowego otoczenia i osób, bo i tak za parę dni znów wyruszy w drogę. Niestety, ale tego psa wciąż ścigają kłopoty i to jeden z powodów dla, którego wciąż musi zmieniać miejsce zamieszkania. Lubi zadzierać z innymi i taka jest już jego natura. Nigdy nie uczono go pokory, szacunku czy dyscypliny i można powiedzieć, że wychował się sam i sam ukształtował sobie charakter. Często bywa ironiczny i umie rzucać dobre riposty jak na prawdziwego ulicznika przystało. Mimo tego, że jest mordercą i włóczęgą to jednak nie jest psychopatą... no chyba, że o czymś nie wiem. Jest zazwyczaj uśmiechnięty i reaguje na wszystko podobnie jak inne psy. Może bywa czasem lekko nadpobudliwy, ale to tylko czasem. Kieruje się cierpliwością. Gdy jednak spróbujesz mu wreszcie przemówić do rozsądku to nie liczę na powodzenie. Na jego pysku pojawi się wtedy ignorujący uśmieszek, który nie pozwoli Ci już dalej kontynuować. Chociaż jest zwykłym psem to i tak wierzy w Siłę Wyższą i wie, że pewnego dnia przyjdzie mu zejść ze sceny i ustąpić miejsca komuś innemu. Nie boi się śmierci. Będzie spokojny dopiero wtedy kiedy dojdzie do swojego celu i uzna, że jest gotowy na zakończenie wszystkiego. Żyje właśnie tym za co w przyszłości zgodzi się umrzeć. Jest psem odważnym, ale tylko do granicy swoich możliwości. Nie zeskoczy Ci na zawołanie z klifu. Pomyłka! Zeskoczy. Za drobny zakład zrobi wszystko. Byle wyjść z tego z korzyściami. Kpi sobie z psów, które próbują być w tej sprawie od niego mądrzejsze. Pff... ma głęboko gdzieś każdego, który stara się go zmienić i traktuje jak upośledzonego. Zawsze zwraca uwagę na małe detale i drobne szczegóły, które mogą często zostać niebrane pod uwagę. Cóż, zawsze się wyróżniał i miał bardziej wyczulone zmysły niż inni. Nie był jednak za to podziwiany i nigdy nie przyszło mu napawać się tym, że ktoś go chwali. Czasem nawet celowo chce odchylać się od otoczenie i nie upodobnić się do innych mimo, że i tak nie musi się zbytnio starać. Niektóre psy od razu po jakimś niepowodzeniu czy złym zdarzeniu popadają w marazm. Ezio uważał to niegdyś za słuszne, ale dziś niedopuszczalne są w jego otoczeniu upadki! Mogą być tylko wzloty i tego się trzymajmy. Nie liczy się z zdaniem innych na ten temat jak zresztą w każdej sytuacji. Co się dziwić...? Zdecydowanie woli siedzieć cicho niż kłamać, chociaż czasem dla własnego bezpieczeństwa musi trochę podkoloryzować. Nie należy do psów, które lubią się chwalić tym co przeżyły w przeszłości i oczekują od innych osób współczucia. Cóż, Ezio wstydzi się swojej przeszłości i wie, że gdyby postąpił w danej sytuacji inaczej nadal miał by ojca, a być może i partnerkę z szczeniakami. Często trzyma się na uboczu, ale nie jest wstydliwy. Nie lubi po prostu gdy na jego drodze stają inne psy lub gdy musi przepychać się przez tłumy, chociaż wtapianie się w niego ma w małym palcu. Chociaż przez chwilę nie umie się wyróżniać i wtopić w otoczenie dla własnego bezpieczeństwa. Prócz brata Eziowi nikt nie chciał pomagać i chociaż spróbować go zrozumieć... Czemu niby miałby on pomagać innym? By inne psy nie podzieliły jego losu. Nie jest bezlitosny do cna, bo wie, że z takim nastawieniem do niczego w życiu nie dojdzie i pozostanie w miejscu. Kocha noc, ciszę i ciemność, bo uważa ich za przyjaciół w, których można znaleźć pełne bezpieczeństwo i schronienie. Noc daje mu pewność, że jest bezpieczny, cisza za to daje mu spokój i wiarę, że nikt go nie usłyszy, a ciemność zapewnia go, że pozostanie niezauważony. Nie ufa jednak dniu i jasności, bo to co się świeci ściąga pewną śmierć. Nikt nie umie wykorzystywać otoczenia tak jak właśnie Ezio, bo podstawą tego jest wysoka samoocena i wiara w siebie. Nie należy do skromnych, już było o tym wspomniane (pisze się, piesze się dalej).
 RODZINA: Wszyscy żyją po za sforą lub już dawno opuścili ten świat...
Ojciec - Giovanni (Został brutalnie zabity przez jakieś psy, które zapewne znał).
Matka - Diana (Zamknęła się w sobie po śmierci ojca).
Najstarszy brat - Federico ( Nie wie czy nawet żyje...Kiedy Ezio odchodził jego brat był już prawie na tamtym świecie).
Starszy brat - Maffeo (Prawdopodobnie został zabity przez te same psy co zabiły ojca i doprowadziły Federico do fatalnego stanu).
Starszy siostra - Rosa (Opiekuńcza i czuła. Opiekowała się całą rodziną gdy zginął ojciec).
Dawna ukochana - Zaphyra (Kiedy była w ciąży również została zabita).
Przyszywany brat - Altaïr ibn La-Ahad ( Jest w sforze)
Wujek (brat ojca) - Raphaello (Niestety, Ezio nie miał okazji go spotkać mimo, że mieszka na ulicy).
Ciotka (partnerka Rapha) - Sisi ( Została złapana przez hycli i mimo starań Rapha nie udało się jej jeszcze znaleźć i uratować).
Kuzyn - Leonardo (Gdzieś w mieście).
Drugi kuzyn (od strony matki) - Despero el Diablo (pies żyjący gdzieś w podziemiach. Jest Eziowi dość daleki i nie wiąże jakichkolwiek nadziei, że poznają się lepiej).
Trochę dalszy kuzyn - Altaïr ibn La-Ahad ( W sforze).

POCHWAŁY/UPOMNIENIA - 0/0 
HISTORIA - " Urodziłem się zapomniany, żyłem w strachu, żyję, ale nie wiem czy to można nazwać życiem, umrę, a świat o mnie zapomni. Jednak jeśli chcesz poznać ją dokładniej to mogę się trochę namęczyć i sięgnąć wspomnieniami do przeszłości. No, a więc... Urodziłem się na pewnej, znanej, włoskiej ulicy, której nazwy nie zdołałem zapamiętać, chociaż język włoski mam w małym palcu. Byłem najmłodszy z rodzeństwa, ale nie najsłabszy.Byłem... byłem... no właśnie? Nie pamiętam... i nie chcę. Najstarszy i zarazem najbardziej ceniony był Federico, mój towarzysz zabaw i najlepszy przyjaciel jakiego tylko mogłem mieć. Drugi był Maffeo, bardzo podobny do Federico szczeniak, który zawsze umiał nas rozbawić i wnosił trochę ciepła w zimne i bezlitosne dni. Trzecia był moja siostra, Rosa, najpiękniejsza suczka jaką widziałem, a przynajmniej tak ją zapamiętałem. Pamięta, że kiedy coś sobie zrobiłem lub pokłóciłem się z braćmi ona siadała obok mnie i przytulała, a jej całus był najpiękniejszą rzeczą jaką co dzień mi dawała. Matka była zwykła suczką rasy Owczarek Belgijski. Rosa po niej odziedziczyła urodę i inteligencję. Mój ojciec, Giovanni był... był dość srogi, ale i tak wiedziałem, że się o nas troszczy mimo, że za przewinienia dawał dość surowe kary. Jak już powiedziałem, mieszkaliśmy na ulicy. Ojciec uczył nas walki i sztuki przetrwania, ale mi nie szło to za dobrze, chociaż matka powtarzała mi, że mam talent. Miała rację... dzisiaj to wiem. Pewnego dnia gdy ukończyliśmy równy rok i trzy miesiące Federico postanowił mnie zabrać na "wycieczkę". Ojciec ani matka, a tym bardziej rodzeństwo nic o tym nie wiedzieli. Biegliśmy po ulicach, aż wreszcie dotarliśmy do jakiegoś mostu. Przekroczyliśmy go... wtedy to Federico powiedział mi jaką on ma nazwę, ale jej też nie zapamiętałem. Wprowadził mnie w jakąś uliczkę i po kolei opowiadał jak co się nazywa. Był pełny dumy gdy opowiadał jak był tu z ojcem... Nagle na drodze pokazał się jakiś pies, który widocznie prześladował jakąś suczkę. Federico zachęcił mnie bym się wykazał. Heh, cieszę się, że skorzystałem z tej rady. Na początku postraszyłem trochę psa słowami, a potem przeszliśmy do czynów. Nauki ojca nie poszły na marne. Wkopałem mu. Porządnie. Po całej akcji kiedy to ten tchórz uciekł pomogłem suczce wstać i przedstawiłem się jej grzecznie. Nazywała się Zaphyra. Najpiękniejsze imię jakie wtedy usłyszałem. Kiedy się obejrzałem za siebie ujrzałem uśmiechniętego Federico i wyczytałem z jego wzroku "dobra robota". Kiedy odwróciłem się do suczki zaproponowałem jej, że mógłbym ją odprowadzić. Ta z uśmiechem zgodziła się i właśnie tak opuściłem brata, ale obiecałem mu wzrokiem, że wrócę. Kiedy odprowadziłem suczkę okazało się, że mieszka w jakimś opuszczonym domu gdzie jeszcze rok temu mieszkali jej właściciele. Kiedy chciałem odchodzić ona w ramach podziękowania pocałowała mnie blisko "ust" i zniknęła w ciemności opuszczonego domu. Wtedy poczułem dziwne uczucie, którego dziś jednak nie nazwałbym miłością. Dziś nazwałbym je tylko zauroczeniem, ale jeszcze wtedy byłem bardzo młody i głupi. Kiedy jednak chciałem powrócić do domu suczka powróciła i powiedziała żebyśmy spotkali się dziś w nocy kiedy wszyscy w mojej rodzinie będą już spać. Jak już mówiłem, byłem młody i głupi więc się zgodziłem nie wiedząc, że potem będę głęboko żałować. Wróciłem na starą ulicę gdzie odebrałem od ojca oschłe powitanie. Federico zaś stał zmieszany obok. Oczywiście, zostałem porządnie skrzyczany za to, że wymykam się bez zgody, a potem baty zaczął zbierać mój biedny brat, któremu byłem bardzo wdzięczny. Skłamał by mnie uratować. Powiedział, że to on ciągnął go na siłę i skończyło się jak skończyło. Tak go kochałem... i nadal kocham, chociaż dziś nie ma go przy mnie. Nastała noc, a swój plan zdradziłem tylko Federico. On upierał się, że to zły pomysł, ale jakoś go przekonałem. Przestrzegał mnie tylko żebym nie zrobił żadnej głupoty i żebym wrócił przed rankiem. Ojciec, matka i reszta rodzeństwa już dawno spali więc to była jedyna okazja. Wymknąłem i pokonałem taką samą drogę jak dziś gdy wyszedłem na wycieczkę z Federico. Potem dotarłem pod opuszczony dom Zaphyry i niepewnie wszedłem do środka. Kręte schody doprowadziły mnie do dobrze urządzonego pokoju gdzie było duże, ludzie łóżko, stolik nocny z drewna, stare posłanie, dywan, miska, duży stół i pięć krzeseł. Suczka była w środku i wyjawiła mi, że oprócz niej w tym domu mieszka jej trzej bracie i ojciec, a potem przywitała mnie ciepłym pocałunkiem. Heh, moja skromność nie pozwala mi powiedzieć co dalej się działo. Straciłem poczucie czasu i od Zaphyry wyszedłem dopiero rano kiedy słońce było wysoko. Już czułem na sobie ostrość kary, ale jeśli tego byłoby mało do pokoju wszedł brat Zaphyry. Akurat zdążył na moment kiedy wyskakiwałem przez okno z wybitą szybą. Usłyszałem tylko jakieś krzyki i przekleństwa rzucane w moją stronę. Wtedy nie byłem pewny czy wracać do domu. Czy mi się opłaca? Jednak nie byłem tchórzem i dumnym krokiem wkroczyłem na swoją rodzinną ulicę. Od razu ujrzałem załamaną matkę, wściekłego ojca i przygnębionego Federico wraz z Maffeo. Rosa tylko stała przy matce i mierzyła mnie spojrzeniem. Usłyszałem tylko bezgłośny szept Rosy: "Coś ty na robił?". Wtedy odczułem wstyd, że wymknąłem się nocą, a oni na pewno się o mnie martwili. Ojciec od razu urządził mi niezły komisariat i zaczął wypytywać gdzie byłem, ale ja nie umiałem znaleźć odpowiedniej odpowiedzi. Mój kochany brat, Federico oczywiście się nie wygadał. Siedział cicho zdając sobie sprawę, że tylko on zna tajemnicę. Jednak jedno mnie zdziwiło. Ojciec nagle się uśmiechnął i powiedział, że był taki sam jak ja. Napięta atmosfera trochę się rozluźniła, a ojciec nawet pozwolił mi wychodzić samemu z ulicy, ale tylko w dzień. Wychodzenie w nocy było zabronione.To też mi wystarczyło. W każdej wolnej chwili spotykałem się po kryjomu z Zaphyrą, a o tym wiedział tylko kto? Oczywiście, że mój zaufany braciszek. Tak minęło kolejne siedem miesięcy i wszyscy wyrośliśmy z nastolatków na dorosłych. Zaphyra również wyrosła. Stała się jeszcze piękniejsza niż była przedtem, ale po paru tygodniach po urodzinach natknąłem się na pewny gang. Szybko się rozprawiłem z tymi dwunastoma psami, a zaraz po tym przybiegł do mnie zdyszany Federico. Do dziś pamiętam jego wyraz pyska... Był wystraszony, ale i nerwowy. Powiedział, że Zaphyra chce się ze mną widzieć. Cóż ja miałem zrobić? Wyprzedziłem go i pognałem w stronę naszego miejsca spotkań. Był to stary port. Zastałem tam płaczącą suczkę. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie... Nie odezwała się do mnie, ale po dwudziestu minutach jednak się zdecydowała. Powiedziała, że jest w ciąży, a ojciec nie przeżyje gdy mu to powie. Wystraszyłem się... to nie był już niewinny żart na, który zawsze nabierała mnie Zaphyra. To była prawda. Potem do portu wpadł Federico. Kiedy wszystko mu wyjaśniliśmy załamał się. Po raz pierwszy widziałem na jego pysku rozczarowanie. Mimo wszystko złożył obietnicę, że o niczym nie powie ojcu i będzie starał się zachować dyskrecję. W tym drugim był akurat całkiem dobry. Siedzieliśmy w porcie razem cały dzień. Ja pocieszałem Zaphyrę, a ta wciąż płakała nie wiedząc co zrobić. Ja też nie wiedziałem, ale nie spodziewałem się, że rozwiązanie będzie tak tragicznie i nastąpi tak szybko. Mimo zakazów ojca spędziłem w porcie całą noc... Zaphyra zasnęła w płaczu, a ja wciąż tuliłem ją do siebie. Nie spałem całą noc. Rankiem musiałem wracać do domu. Powiedziałem Zaphyrze by nic nie mówiła rodzinie i żeby wracała do domu. Sam musiałem wtedy poradzić sobie z własnymi problemami jednak kiedy dotarłem na ulicę ujrzałem tylko jakieś nieznajome mi psy. Trzymały Federico przy ziemi i wciąż go do niej dobijały. Groziły ojcu, że jeśli nie pozwoli się zabić to Federico zginie w męczarniach. Chciałem wbiec i mu pomóc, ale przytrzymał mnie Maffeo. Zacząłem się wyrywać i krzyczeć żeby wzięli mnie i go zostawili, ale ojciec wolał zrobić to sam. Jakieś psy podniosły Federico i rzuciły go zrozpaczonej matce i siostrze. Na własne oczy widziałem jak zabierają ojca i rzucają go na ziemię. Potem tylko zaczęły go gryźć i rozdrapywać szyję. Patrzyłem się na to wszystko płacząc i krzycząc bezgłośnie błagając o litość, ale nie mogłem nic z siebie wydusić. Byłem bezradny. Kiedy psy skończyły odeszły, a jeden z nich wypowiedział imię ojca i dodał coś po włosku jakby go znał. Od razu podbiegłem do ojca, który cudem trzymał się jeszcze przy życiu. Pożegnałem go, chociaż trudno było mi się pogodzić z tym, że za chwilę umrze. Powiedział żebym był silny... pamiętam te ostatnie słowa. Potem zamknął oczy i rozległ się płacz. Długimi godzinami leżałem przy ciele ojca tuląc się do niego. W pewnym momencie podszedł do mnie Federico. Położył mi zimną łapę z skrzepniętą krwią na ramieniu i również z szklanymi oczami wydukał, że on nie wróci, że to koniec i, że mam żyć dalej. Odepchnąłem go i krzyczałem, że to przez niego ojciec nie żyje i, że oddał za niego życie. Pożałowałem tego, że wołałem, że najlepiej by było gdyby zginął Federico, a nie on. Pies był poważnie poturbowany i nie miał siły sam zdobywać jedzenia i uciekać przed ludźmi, którzy każdego dnia chcieli nas złapać. Pewnego dnia oni przyszli... Zabrali ciało ojca, a na mnie nie zwrócili nawet uwagi. Matka zamknęła się w sobie i znosiła żałobę gorzej niż ja. Nie jadła, nie piła i wciąż coś mamrotała. Z Federico było coraz gorzej, a zajmowała się nim moja kochana siostra Rosa, która opiekowała się też matką i mną. Maffeo za to ruszył w podróż by odszukać złoczyńców i rozpłatać im gardła, ale już nigdy nie wrócił. Mówiono, że to psy go znalazły i zabiły tak samo jak ojca. Czasem odwiedzałem Zaphyrę i żaliłem się jej, a ta zawsze przytulała mnie i mówiła, że będzie dobrze. Pewnego dnia przyszli i po nią... Dowiedziałem się tego od Rosy. Dowiedziałem się, że psy znalazły ją kiedy szła sobie ulicą czekając na mnie i zabiły. To wprawiło mnie w jeszcze większą rozpacz i chęć zemsty. Odczuwałem wściekłość. Zdecydowałem pomścić ojca, braci i moją ukochaną, a także szczeniaki! Na drugi dzień pożegnałem się z matką, ale ta odepchnęła mnie tylko i znów zaczęła płakać. Pożegnałem się z siostrą, która również płakała i nie chciała by jej mały brat odchodził. Pożegnałem się również z ledwo żywym Federico, który prosił mnie, że nawet kiedy on umrze żebym o nim pamiętał. Byłem świadom, że nastąpi to lada dzień, a mnie przy tym nie będzie. Wyruszyłem w drogę... dotarłem do innego miasta... tam mieszkały te zbiry. Udało mi się zabić jednego, pierwszy raz zabiłem psa... Potem zabiłem drugiego i trzeciego, ale wiedziałem, że ich przywódca gdzieś się chowa. Doszły mnie słuchy, że z obawy przede mną uciekł najszybszym statkiem. Zrobiłem to samo... dalej możecie sobie sami dopowiedzieć... Zostałem wciągnięty w walki psów gdzie mogłem się trochę podszkolić w walce, spotkałem fantastycznego człowieka, zmierzyłem się z championem walk, pierwszy raz poniosłem klęskę, ale zyskałem przyjaciela..." Mimo wszystko historia jest to jeszcze początek, a prawdziwa historia Ezia dopiero się zacznie...
KONTAKT - JULKAR i Libra.

1 komentarz: