niedziela, 6 września 2015

Od Altair'a C.D Kate

Wtedy to rzuciłem w stronę mojego kuzyna porozumiewawcze spojrzenie, a on przyjął je z lekkim strachem, bo najwyraźniej czytał mi w myślach i poznał moje zamiary. By nie budzić dalszych podejrzeń spojrzałem się w zachmurzone niebo, które powoli stawało się granatowe. Ezio i Kate również to zrobili, ale z mniejszym zaciekawieniem.
- Wiesz co Kate? - Zacząłem zwracając się do suczki, która właśnie oderwała wzrok od nieba by przenieść go na mnie. - Ja z Eziem będziemy się już zbierać. Robi się ciemno, a ja jakoś nie przepadam za nocą. - Dodałem podkreślając ostatnie słowo. Suczka z lekkim rozczarowaniem malującym się na pyszczku skinęła głową i pozwoliła nam się powoli oddalić w stronę krzaków w, których już po chwili zniknęliśmy dość niezgrabnie w nie wchodząc.
- Gdybyśmy nie byli rodziną już dawno bym cię udusił. - Szepnąłem w stronę Ezia, ale ten nie wziął chyba tego na poważnie, bo nawet na mnie nie spojrzał co było już szczytem psiej bezczelności. Pff... mój kuzyn najwyraźniej lubił przekraczać wszelkie granice. Ostatni już raz obejrzałem się za siebie i odprowadziłem Kate przyjaznym wzrokiem.
- Ej, Romeo! - Wyrwał mnie z transu Ezio co było dość irytujące. - Musimy zająć się tym ciałem zanim twoja ukochana je znajdzie. - Dodał nadal luźno po czym znów ruszył w krzaki za unoszącym się smrodem, który wciąż był w powietrzu. Był to żelazny zapach skrzepniętej krwi, który zawsze unosił się w powietrzu po śmierci jakiegoś stworzenia. Już po chwili moim oczom ukazało się leżące na wznak ciało psa, który miał dość głęboką dziurę w szyi, która aż straszyła gdy się na nią patrzyło.
- No,no... - Zacząłem z podziwem. - Dobra robota jak na amatora.
Ezio z dumą wypiął pierś do przodu podziwiając swoją ofiarę.
- We Włoszech nie miałeś okazji się tak zabawić, prawda? - Zaśmiałem się krótko, ale już po chwili podszedłem do ciała z lekkim współczuciem malującym się na mym pysku. Kiedy byłem już przy psie położyłem łapę na jego barku zamykając przy tym powieki i szepcząc coś bezgłośnie.
- Śmierci, bądź łaskawa. - Powiedziałem już głośniej wracając do poprzedniego stanu. Ezio ze zdumieniem przekręcił łeb na bok.
- Czemu to robisz? - Spytał nadal pełny niezrozumienia.
- Bo każdy wróg jest godny szacunku. Niedocenianie własnego wroga to przyznanie się do porażki, wiesz?
- Tak, wiem. - Syknął ignorując moje starania. Już po chwili razem przeciągnęliśmy ciało w krzaki i pochowaliśmy z należytym szacunkiem mimo, że Ezio miał pewnie ochotę zatańczyć na jego grobie jak to zwykł robić. Kierował się nienawiścią, a to jest potępianie wśród wojowników i morderców. Kiedy wracaliśmy do jaskini nie odzywaliśmy się do siebie, ale wciąż rzucaliśmy w swoją stronę spojrzenia. W końcu postanowiłem zacząć bo nie mogłem znieść ciszy:
- Ezio? Mogę cię o coś spytać.
- Ależ pytaj, bracie. - Odpowiedział szczerze mimo, że nie zwieszał wzroku z drogi, którą i tak było już słabo widać.
- Co ty byś zrobił na moim miejscu? Chodzi mi tu o Kate... Nie jestem pewny czy znów mogę wyznać jej miłość.
Ezio w odpowiedzi westchnął ciężko i pierwszy raz od paru minut spojrzał się na mnie pobłażliwie, ale i wymownie.
- Heh, pytasz się o to psa, który stracił swoją miłość i szczeniaki... Źle wybrałeś, drogi przyjacielu. - Powiedział i spochmurniał jak zawsze gdy wspominał o Zaphyrze i swoich, nienarodzonych szczeniakach. - Jednak ja myślę, że miłość jest tylko wymysłem... - Dodał już bardziej twardo i poważnie co wydało się bardzo kontrowersyjne.
- Ezio, nie mów tak... Wiem, że miałeś już wiele miłości i dopiero Zaphyra zdołała rozmrozić twoje lodowate serce, ale... nie powinieneś tak sądzić...
- A czy zrobiłeś kiedyś coś czego żałowałeś? Czy straciłeś ojca? Ha! Przepraszam! Twój przecież popełnił samobójstwo! - Warknął ostro reagując na moje przekonywania. Samobójstwo ojca było dla mnie... było dla mnie bardzo bolesne. Po chwili pies wyprzedził mnie i pewnie zamierzał udać się w stronę swojego drzewa na którym zawsze spotykał się z Despero. Cóż, ja wróciłem do swojej jaskini.

Kate?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz