sobota, 26 września 2015

Powodzenia w przyszłości

Przykro mi ale tak nie może być.....po prostu zgadzam się z Puzzle,Seth i Alexis i też
Odchodzę.Dlaczego? Nie ma nawet co wyjaśniać po prostu na tej oto sforze wogule
Nie przebywasz.......widzę cię wszędzie tylko nie tu.
Może kiedyś tu wrócę ale na pewno nie dołączę jeśli dalej tak będzie ;-;
                                           - Bursztynka która liczyła że ta sforą osiągnie jakikolwiek sukces

czwartek, 24 września 2015

Niech będzie.

Podzielam zdanie panny Seth`a i panny Alexis
Odchodzę.
Dlaczego? Ponieważ Kate udziela się na innych blogach, takich jak PDH, a wcześniej jeszcze na LH - to nie ma sensu, mówiąc że "nie masz czasu" skoro i tak wszędzie indziej cię widzę aktywną.
A tak btw, nie czuję się w tej sforze jakoś ... tak jak powinnam się czuć. 
No, no .... rekord w utrzymaniu bloga Kate. 1 Tydzień! ;-;
~ Luke, zwany tutaj jako Gabrielle&Kalina

poniedziałek, 21 września 2015

Inne

Chciałabym tylko powiedzieć, że podzielę informację Seth'a i ja również odchodzę. Tak nie może być. Zakładasz sforę i olewasz ją po tygodniu. Chciałabym dołączyć do jakiejś sfory na poważnie. A ta sfora taką nie jest.

ALEXis, lub inaczej... Garry.

Krótka informacja

Post prawdopodobnie do usunięcia.

W razie wznowienia sfory, odchodzę. Przykro mi, ale trochę się zawiodłam, widząc, że osoba na której mi zależy ma w poważaniu moją sforę, w której objęła stanowisko Gammy.
Kate, wróć...

~J., bardziej znany jako Seth

poniedziałek, 7 września 2015

Zawieszam

Zawieszam Bundle of Joy. Nauka mnie ogranicza. Nie martwcie się niedługo BoJ zostanie odwieszone.
~K

niedziela, 6 września 2015

Scourge


IMIĘ -Scourge,słyszał wiele wersji jego imienia,ale tylko ta
jedna jest prawdziwa.Imię dość nietypowe,ale nadane
przez osobę, którą Scourge szczerze cenił.Jego imię to
polski odpowiednik słowa "Plaga", ale według niego z plagą
to nic wspólnego nie ma i mieć nie będzie.Zazwyczaj zwracają
się do niego ksywkami (choć on tego nienawidzi).Więc, jak brzmią
te przezwiska co (jedyna ksywka,którą toleruję), Plaga i Malutki
(To przezwisko nadano mu gdy był szczenięciem).
MOTTO -We li­ve, as we dream – alo­ne. (ang.)
Żyje­my tak jak śni­my – samotnie.
WIEK -4 lata 5 miesięcy,już trochę sobie pożył.
PŁEĆ -Pies, chyba można się domyślić.
STANOWISKO -Morderca,ta praca to dla niego sama przyjemność.
PARTNER/KA -Sco i miłość?! On miłości nie szuka i raczej szukał
nie będzie.On nie wierzy w miłość.Cóż, po prostu nie chce mieć
problemów związanych z miłością i partnerstwem.Może kiedyś
zmieni zdanie i kogoś pokocha, ale szczerze nie wydaję mi się.
POTOMSTWO -On i szczenięta? Nie nigdy! On szczeniąt nienawidzi,
tak jak reszty świata.Zdania raczej nie zamierza zmienić,w końcu
i tak ma ważniejsze sprawy na głowie, niż opiekowanie się bachorami.
APARYCJA -

  • RASA - Border collie-95%, Silken Windhound-5 %.
  • UMASZCZENIE - Black and white
  • WIELKOŚĆ - Średni
  • ZNAKI SZCZEGÓLNE - Ogromna,długa rana po walkach z innymi psami.Nadgryzione ucho,koścista sylwetka i dość specyficzna prawa łapa. Jego charakter też jest dość wyróżniający się.
CHARAKTER -Jaki jest nasz Scourge? Hmm,jest to pies o dość specyficznym
charakterku.Jest niezwykle inteligentny i mądry, spokojnie można go nazwać
"psim geniuszem".Niezwykle agresywny,mściwy i okrutny, niestety, ale z takim
charakterem się urodził i wychował.Odważny, jeszcze nigdy w swoim
dość długim życiu nie stchórzył.Typowy samotnik,nie przepada za towarzystwem
innych, ale czasem lubi sobie z kimś porozmawiać i przebywać. Bywa,że nie nie
panuje nad swoimi emocjami, lubi rządzić innymi, ale sam nie lubi być wykorzystywany.
Wierny przyjaciel i partner,nigdy nie zostawi w potrzebie.Raczej jest pewny siebie,
ale są chwile,w których bywa nieśmiały.Czasem jest samolubny i obojętny
na los innych, tego nauczył go jego mentor-Bone.Nie lub wyróżniać się z
tłumu,ale niestety się tak dzieję.Często jest złośliwy, lubi szantażować
swoich wrogów,ale przyjaciołom zawsze pomaga.Skryty,nie lubi ujawniać
inny swojej "prawdziwej twarzy".Samodzielny,nigdy nie oczekuję od nikogo
jakiejkolwiek pomocy,nawet jeśli coś co miałby zrobić było by niezwykle trudne.
Chłodny i oschły,ale pracowity.Realista,ale czasem można powiedzieć, że jest
"Psychopatycznym Optymistą" lub "Wiecznie smętnym Pesymistą".
Pamiętliwy,nigdy nie zapomni tego, co mu się zrobiło i niekoniecznie wybaczy.
Wulgarny,często używa słów, których używać nie powinien.Ma jeszcze wiele
innych cech,ale jest ich za wiele na wymienianie,z resztą Sco nie lubi mówić o sobie.
RODZINA -
Ojciec-Jake,ojciec niby kochający,ale był całkiem inny †
Matka-Quince, nawet jej nie poznał, zmarła przy porodzie †
Starszy brat-Socks, jego też nigdy nie poznał, zaginął †
Starsza siostra-Ruby, jedyna z rodziny, którą poznał i cenił †
Mentor-Bone,Scourge kochał go jak własnego ojca †
Syn mentora-Brick,jego traktował jak kuzyna,uwielbiał go †
POCHWAŁY/UPOMNIENIA - 0/0
HISTORIA - Historia Scourge'a zaczyna się tak od jego narodzin.
Jego matka zmarła przy porodzie, starszego rodzeństwa i ojca
nawet nie poznał.Porzuconego Sco zaadoptował Bone,pewnie
pies rasy Silken Windhound.Wychowywał go i uczył,Sco ogólnie
spędzał czas na nauce lub zabawie z synem Bone'a-Brick'iem.
Po jakimś czasie Bone stał się całkiem innym psem, nie był
już takim opiekuńczym i kochającym psiakiem, tylko bezlitosnym
i brutalnym zabójcą.Zabijał on inne psy na oczach Sco i Brick'a,
później kazał im robić to samo.Po jakimś czasie Brick dorósł i zaczął
żyć po swojemu.Plaga został więc sam, niestety, ale po kilku miesiącach
Bone przegrał walkę i zginął.W tym czasie następcą Bone'a w zabijaniu
został sam Plaga.W końcu miał już dość i błąkał się przez jakiś rok.
Po kilku miesiącach poznał kogoś i dołączył do BoJ.Jak na razie to tyle.
KONTAKT- Kocham zwierzęta

Od Altair'a C.D Kate

Wtedy to rzuciłem w stronę mojego kuzyna porozumiewawcze spojrzenie, a on przyjął je z lekkim strachem, bo najwyraźniej czytał mi w myślach i poznał moje zamiary. By nie budzić dalszych podejrzeń spojrzałem się w zachmurzone niebo, które powoli stawało się granatowe. Ezio i Kate również to zrobili, ale z mniejszym zaciekawieniem.
- Wiesz co Kate? - Zacząłem zwracając się do suczki, która właśnie oderwała wzrok od nieba by przenieść go na mnie. - Ja z Eziem będziemy się już zbierać. Robi się ciemno, a ja jakoś nie przepadam za nocą. - Dodałem podkreślając ostatnie słowo. Suczka z lekkim rozczarowaniem malującym się na pyszczku skinęła głową i pozwoliła nam się powoli oddalić w stronę krzaków w, których już po chwili zniknęliśmy dość niezgrabnie w nie wchodząc.
- Gdybyśmy nie byli rodziną już dawno bym cię udusił. - Szepnąłem w stronę Ezia, ale ten nie wziął chyba tego na poważnie, bo nawet na mnie nie spojrzał co było już szczytem psiej bezczelności. Pff... mój kuzyn najwyraźniej lubił przekraczać wszelkie granice. Ostatni już raz obejrzałem się za siebie i odprowadziłem Kate przyjaznym wzrokiem.
- Ej, Romeo! - Wyrwał mnie z transu Ezio co było dość irytujące. - Musimy zająć się tym ciałem zanim twoja ukochana je znajdzie. - Dodał nadal luźno po czym znów ruszył w krzaki za unoszącym się smrodem, który wciąż był w powietrzu. Był to żelazny zapach skrzepniętej krwi, który zawsze unosił się w powietrzu po śmierci jakiegoś stworzenia. Już po chwili moim oczom ukazało się leżące na wznak ciało psa, który miał dość głęboką dziurę w szyi, która aż straszyła gdy się na nią patrzyło.
- No,no... - Zacząłem z podziwem. - Dobra robota jak na amatora.
Ezio z dumą wypiął pierś do przodu podziwiając swoją ofiarę.
- We Włoszech nie miałeś okazji się tak zabawić, prawda? - Zaśmiałem się krótko, ale już po chwili podszedłem do ciała z lekkim współczuciem malującym się na mym pysku. Kiedy byłem już przy psie położyłem łapę na jego barku zamykając przy tym powieki i szepcząc coś bezgłośnie.
- Śmierci, bądź łaskawa. - Powiedziałem już głośniej wracając do poprzedniego stanu. Ezio ze zdumieniem przekręcił łeb na bok.
- Czemu to robisz? - Spytał nadal pełny niezrozumienia.
- Bo każdy wróg jest godny szacunku. Niedocenianie własnego wroga to przyznanie się do porażki, wiesz?
- Tak, wiem. - Syknął ignorując moje starania. Już po chwili razem przeciągnęliśmy ciało w krzaki i pochowaliśmy z należytym szacunkiem mimo, że Ezio miał pewnie ochotę zatańczyć na jego grobie jak to zwykł robić. Kierował się nienawiścią, a to jest potępianie wśród wojowników i morderców. Kiedy wracaliśmy do jaskini nie odzywaliśmy się do siebie, ale wciąż rzucaliśmy w swoją stronę spojrzenia. W końcu postanowiłem zacząć bo nie mogłem znieść ciszy:
- Ezio? Mogę cię o coś spytać.
- Ależ pytaj, bracie. - Odpowiedział szczerze mimo, że nie zwieszał wzroku z drogi, którą i tak było już słabo widać.
- Co ty byś zrobił na moim miejscu? Chodzi mi tu o Kate... Nie jestem pewny czy znów mogę wyznać jej miłość.
Ezio w odpowiedzi westchnął ciężko i pierwszy raz od paru minut spojrzał się na mnie pobłażliwie, ale i wymownie.
- Heh, pytasz się o to psa, który stracił swoją miłość i szczeniaki... Źle wybrałeś, drogi przyjacielu. - Powiedział i spochmurniał jak zawsze gdy wspominał o Zaphyrze i swoich, nienarodzonych szczeniakach. - Jednak ja myślę, że miłość jest tylko wymysłem... - Dodał już bardziej twardo i poważnie co wydało się bardzo kontrowersyjne.
- Ezio, nie mów tak... Wiem, że miałeś już wiele miłości i dopiero Zaphyra zdołała rozmrozić twoje lodowate serce, ale... nie powinieneś tak sądzić...
- A czy zrobiłeś kiedyś coś czego żałowałeś? Czy straciłeś ojca? Ha! Przepraszam! Twój przecież popełnił samobójstwo! - Warknął ostro reagując na moje przekonywania. Samobójstwo ojca było dla mnie... było dla mnie bardzo bolesne. Po chwili pies wyprzedził mnie i pewnie zamierzał udać się w stronę swojego drzewa na którym zawsze spotykał się z Despero. Cóż, ja wróciłem do swojej jaskini.

Kate?

sobota, 5 września 2015

Od Altair'a C.D Gabrielle

Gabi wyglądała na lekko spiętą, a zauważyłem to od razu gdy weszła do jaskini Kate, która raczej nie powitała ją z "otwartymi ramionami". Jednak dopiero po paru minutach zdałem sobie sprawę, że to po części chodzi o moją osobę. Heh, nie było jeszcze takiej sytuacji i trudno było mi się odnaleźć.
- Dziękuję. - Syknęła prawie, że Gabrielle i odwróciła się w stronę wyjścia licząc, że zrobię to samo. Uśmiechnąłem się ukradkiem do Kate, a ta odwzajemniła gest, ale już po chwili dołączyłem do Gabi, która powoli szykowała się do wyjścia. Moja towarzyszka wyglądała na trochę zdenerwowaną, ale dobrze szło jej maskowanie tego uczucia. Niestety, ja wyczuwam wszystko, a po za tym... znałem Gabi chyba już wystarczająco by się przekonać jaki posiada charakter. Kiedy już wyszliśmy udaliśmy się szybkim krokiem przed siebie, ale mimo wszystko atmosfera nie była napięta.
- To gdzie teraz? - Spytałem niepewnie, jak zresztą zawsze gdy nie wiedziałem co dokładnie powiedzieć. Suczka pierwszy raz od paru minut przeniosła na mnie swoje spojrzenie i odpowiedziała:
-...

Gabi?

Od Seven c.d Jasher'a

Szczerze mówiąc, już wkurza mnie to pytanie. Czy moją jedyną charakterystyczną cechą jest bycie czyjąś siostrą? (No dobra, Kate to w końcu alfa, ale...no wiadomo o co mi chodzi!)
Zagryzłam dolną wargę, by stłumić w sobie negatywne emocje.
- Więc...-ostrożnie zaczęłam rozmowę.- Jesteś tu od niedawna?
- Mniej więcej.- Jasher wzruszył ramionami.- Wiesz...trochę tu już jestem ,ale nie znam zbyt wielu.
Wiedziałam. Nie ma to jak mieć uniwersalne pytanie, akurat na niezręcznie rozmowy. Każdy odpowiada podobnie i mało jest odpowiedzi zaskakujących. Po prostu, bajka!
- Niestety nie jestem przewodnikiem po naszym jakże pięknym stadzie, więc jeśli liczyłeś na usługi oprowadzające, muszę Cię niestety zawieść.- zaczęłam kręcić się między drzewami.-ale...- wtrąciłam się w zdanie samej sobie.-...chodźmy na chwilę do mnie. Mam taką fajną jaskinię na skraju sfory. - Zrobiłam kilka małych kroczków przed siebie.- oczywiście jeśli chcesz, znajdziesz całą masę przewodników, jeśli tego szukasz.- Westchnęłam- nie obrażę się jeśli sobie pójdziesz. Dobrze wiem, że nie jestem zbyt interesującą osobą...ale chętnie częstuję chichą.
(Jasher?)

piątek, 4 września 2015

Od Kate C.D Altair'a

Popatrzyłam na psa z zaciekawieniem. Nie cieszyłam się że od niedawna jestem nie miła,chamska itp. Gabi była nieśmiała. A ja... Ja byłam chamska. Gabrielle jest nieśmiała. Popatrzyłam na Ezia i Altair'a i powiedziałam:
- Zaraz przyjdę
- Gdzie idziesz? - spytał Al
- ... - odparłam
Poszłam w stronę jaskini Elle.
- Prze... prasza...m - odparłam - Byłam dla nie miła
- ... - odparła - Wybaczam ci.
- Dzięki - uśmiechnęłam się
Podeszłam znowu do psa który stał niedaleko nas. Altair'a. Wiedziałam jak Elle go kocha. I wiedziałam że Altair też ją kocha. Ale cóż takie życie. Jeden wygrywa - drugi przegrywa. Niestety. Ja pewnie jestem przegraną. Popatrzyłam na psa a on na mnie.
- ...
<Altair? Co powiedziałeś?>

P.S Teraz możesz mnie zapytać o partnerstwo bo chodzi o razem 5 opek czyli ja i ty. Więc...

czwartek, 3 września 2015

od Jasher'a CD Seven

Nie wiem, czemu pobiegłem za suczką - chyba chciałem się dowiedzieć, kim jest. Muszę kiedyś poprosić Alfę żeby poznała mnie ze wszystkimi, wolę wiedzieć kto kim jest, żeby nie przydarzały się takie sytuacje jak ta.
Wyhamowałem tuż przed suczką. Była średniej wielkości borderką, z kremowo-białym futrem, jak już zdążyłem wcześniej zauważyć. Jej spojrzenie było niezwykle czujne, a także z nutką strachu, po chwili jednak ta iskierka zniknęła, a pojawiło się chłodne opanowanie.
- Eee... - powiedzenie zwykłego "cześć" zdecydowanie nie pasowało do sytuacji. Nie wiedziałem, jak się przywitać, ale jednak udało mi się coś wykrztusić. - Jestem Jasher. Należę do Bundle of Joy. A ty?
Na wspomnienie sfory delikatnie się rozluźniła.
- Nie jesteś zombie. - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- O ile wiem, nie jestem. - odparłem z lekkim uśmiechem.
- Ja nazywam się Seven i również należę do Bundle of Joy. - powiedziała, bardziej z uprzejmości niż chęci poznania się.
- Seven? Czy tak oby przypadkiem nie nazywała się siostra Kate? - zapytałem, a ona odpowiedziała skinięciem głowy. Najwyraźniej wiele osób ją już o to pytało...

< Seven? Brak weny ;/ >

Od Altaira C.D Kate

 Kate... - Zacząłem dość spokojnie, ale moim zdaniem dało się wyczuć nutę stanowczości. - Zaczekajmy jeszcze trochę by znów do siebie wrócić... Przynajmniej ja potrzebuję na to czasu. - Dodałem dość przygnębiony znów spuszczając łeb co wyszło mi dość żałośnie.
- Wiedziałam! Kochasz Gabrielle! - Zaczęła już bardziej nerwowo, ale ja uspokoiłem ją spojrzeniem.
- Nie. - Odpowiedziałem krótko. - Po prostu potrzebuję czasu, ale wiedz, że i tak Cię kocham. - Dodałem chociaż nie wyszło mi to w stu procentach pewnie jak zresztą chciałem. Lubiłem Gabi, ale jak już powiedziałem wcześniej: nie wiem już czy umiem rozróżniać własne uczucia. Poprzednie życie zszargało je i pozostawiło tylko pustkę. Kate westchnęła znów cicho.
- Ej... - Znów zacząłem po czym uśmiechnąłem się w stronę suczki. - Uśmiechnij się. Bardzo lubię gdy to robisz. - Dodałem, a na pyszczku Katie pojawił się cień uśmiechu, który był pilnowany by nie przeobraził się w coś większego. Jednak już po chwili usłyszałem głośna łamanie gałęzi, któremu towarzyszyło równie głośne i nerwowe dyszenie.
- Gdzie ten cho****** Insugre?! - Usłyszałem głośne krzyki, ale na samo słowo "Insugre" postawiłem uczy i zacząłem nasłuchiwać. Zaraz po tym usłyszałem krzyk jakiegoś obcego mi psa, a zaraz potem odgłos upadającego ciała.
- Nie warz się ruszyć, bo go zabiję! - Znów ktoś krzyknął i tym razem rozpoznałem w nim Ezia. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię mając świadomość, że mój kuzyn znów sprowadził jakieś psy do sfory, a Kate będzie świadkiem tego jak je zabija. Jeśli zobaczę jakieś ciała to obiecuję, że go uduszę.
- Kto to? - Spytała już poważnym tonem, a ja przewróciłem tylko oczami.
- Ktoś kogo znasz. - Odpowiedziałem po czym powoli ruszyłem do przodu, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć wpadł na mnie sam Ezio. Zaśmiał się niewinnie, ale ja odepchnąłem go od siebie i otrzepałem się z ziemi. Zaraz po nim na polanę wpadł jakiś pies. Był mojego wzrostu, a przynajmniej tak wywnioskowałem po zmierzeniu go wzrokiem. Kiedy obejrzał całą polanę dookoła i zobaczył trzy psy wzdrygnął się i czmychnął szybko przez krzaki. Ezio oczywiście chciał za nim pobiec, ale ja zatrzymałem go wysunięciem przedniej łapy. Kate zmierzyła Kalpie dość oschłym spojrzeniem, ale Ezio zdawał się być spokojny. Chyba nie liczył na ciepłe powitanie, ale i tak zachowywał pokerowy wyraz pyska.

Kate?

P.S. Al może poprosić Katie w dopiero czwartym czy piątym op bo to nie zgodne z regulaminem BoJ.

Od Gabrielle C.D Altair`a

Westchnęłam instynktownie ale uśmiechnęłam się lekko.
- Skoro chcesz... w końcu musisz jeszcze .. - w porę ugryzłam się w język, wiedząc dobrze że nie powinnam być taka chamska. - Musisz ... no ... e ... uporządkować jaskinię ... - dodałam ze sztucznym uśmiechem.
Tair tylko spojrzał na mnie badawczo ale nic nie powiedział. Widziałam jednak że jest przygnębiony całą tą sytuacją z "miłością". Traktował mnie jak przyjaciółkę ale ja minimalnie czułam do niego jakieś większe uczucia.
Spróbowałam zatuszować smutek i zaczęłam "radośnie":
- No więc ... Gdy byliśmy jeszcze w Paradise, poszłam spać. - powiedziałam takim tonem jakby to było oczywiste (bo było xd). - Ale nie obudziłam się w swojej jaskini tylko w jakimś dziwnym nieznanym lesie. Oczywiście spanikowałam jak to ja - przewróciłam oczami wspominając tamtą reakcję.  - i zaczęłam biec ile sił w łapach na łeb na szyję byle tylko znaleźć, sforę. No i zgubiłam się więc już porządnie zmęczona ruszyłam po prostu przed siebie. Jednak wciąż w środku tliła się iskierka, nadziei że znajdę dawny dom. Niby ta iskra była mała ale dawała mi ogromną wolę walki. Spowodowało to to że, nie myśląc o senności i o samej czynności jaką jest spanie błądziłam po terenach aż po trzecim dniu znalazłam się ... tu. W sumie to nie tak długo. - zakończyłam z zastanowieniem.
Przez cały ten czas Al słuchał w milczeniu. Był naprawdę idealnym słuchaczem co naprawdę mi się spodobało.
- Ciekawe ... - mruknął po chwili ale zaraz potem dodał z szerszym uśmiechem - może się przejdziemy?
- Jasne! - zawołałam wesoło jednak od razu mina mi zrzedła. - Ale ... ja nie należę do Bundle Of Joy ..
- Pójdziemy do Alfy. - zaproponował.
- No ... nie wiem ... - szepnęłam niepewnie ale doberman rzucił mi pocieszający uśmiech i dodał:
- Przecież cię nie zabiję.
Wzruszyłam ramionami i z wahaniem poszłam za psem. Tereny były nawet ładne więc już po chwili zapomniałam o naszym celu i zachwycałam się widokiem.
Po jakiś pięciu minutach doszliśmy do obszernej i gładkiej jaskini. Strach i nieśmiałość od razu mnie obleciały a ja zatrzymałam się gwałtownie przed wejściem.
- Wiesz ... chyba to nie jest dobry pomysł ... - szepnęłam jednak Altair już mnie nie słuchał i pociągnął tylko za łapę w stronę środka.
- Cześć Kate. - uśmiechnął się promiennie w stronę borderki. Ten niby zwykły gest sprawił że jeszcze bardziej podkuliłam uszy.- To jest Gabrielle .. na pewno ją znasz.
- C-Cześć... - prawie pisnęłam patrząc nieśmiało na suczkę. - Ee .. Pamiętasz może tego .. ptaszka którego uratowaliśmy?
- My go nie uratowaliśmy. - burknęła trochę nieprzyjaźnie Alfa. - Przecież kazałaś go zostawić.
Skurczyłam się w sobie. Cóż ... próba naprawienia znajomości nie udana.
- Hm ... Katie ... Gabi chciałaby dołączyć ...
- Wiem. - prawie warknęła ale po chwili złapała spojrzenie Altaira i od razu uśmiechnęła się przyjemnie. - Niech ci będzie.
<Al? :c:> 

Harrison


IMIĘ - Jego pełne imię brzmi Harrison , ale skromnie prosi o zwracanie się do niego Harry. 
MOTTO - Nigdy nie wiesz , co się w życiu wydarzy , dlatego spraw , by każda chwila była niezapomniana. 
WIEK - 2 lata 8 miesięcy 
PŁEĆ - Pies , a na kogo ci wyglądam? 
STANOWISKO - Szpieg 
PARTNER/KA - Teraz rzadkością jest miłość z wzajemnością. Wszystkie suczki lecą na wyższe rangi , a jak widać - Harry nie jest żadnym rangowcem. 
POTOMSTWO - Brak 
GŁOS - Prosimy o nadesłanie!
APARYCJA
  • RASA - Owczarek Australijski 
  • UMASZCZENIE - lilac & white
  • WIELKOŚĆ - Duży 
  • ZNAKI SZCZEGÓLNE - Blizna na łapie po ataku gangu dobermanów. 

CHARAKTER - Harry jest ogółem bardzo miły i przyjacielski. Uwielbia żartować , żarty... Sypie nimi jak z rękawa. Zawsze pozostaje u niego optymizm , nawet w chwilach milczenia , żałoby lub smutku. Jest straszliwie uparty. Nigdy się nie poddaje - Zawsze walczy do końca... A przynajmniej próbuje. Trzyma się swojego motta: ''Nigdy nie wiesz , co się w życiu wydarzy , dlatego spraw , by każda chwila była niezapomniana.''. Liczy , że to nie są tylko słowa. 
RODZINA - Siostra - Seven Siostra - Kate Brat - Foxy Matka - Liliana Ojciec - James POCHWAŁY/UPOMNIENIA - 0/0 
HISTORIA - Harry uciekł ze schroniska , które mieściło się daleko od BoJ. Od kiedy stamtąd uciekł zaczął mieszkać na ulicy. Nie , w sumie to on tam nie mieszkał. Bo Harry nie miał domu. Był tajemniczym wędrowcem , który wiecznie zmienia okolicę. Pewnego dnia obudził się nieopodal gangu dobermanów. Złe psy go poważnie zraniły , pozostawiając bolesną bliznę na łapie. Od tego czasu nie chodził już w tamtych okolicach. Jego życie polegało na dwóch rzeczach: Podróżowaniu i znajdowaniu pożywienia. W końcu dotarł na tereny BoJ , gdzie spotkał zaginione siostry - Seven i Kate. Postanowił dołączyć. 
KONTAKT - KochamKonie63 

Od Altair'a C.D Gabielle

Dość nerwowo spuściłem wzrok po czym wbiłem go bezcelowo w kamień który leżał nieopodal. Od niechcenia zaśmiałem się pod nosem spoglądając na Gabi, która również zawiesiła swój wzrok na kamieniu, który leżał u moich łap.
- W sumie, to nie całkowicie, bo... szukałem Ciebie. - Wydusiłem po czym spojrzałem prosto w dość niespokojne oczy mojej przyjaciółki. - Przyznam, że nawet łatwo Cię znaleźć. - Dodałem już luźniej i bardziej rozbawiony wnosząc przy tym luźną atmosferę. Gabi uśmiechnęła się do mnie, a jej uśmiech należał do bezcennych. Był taki promienny... Ach, aż się ciepło w środku robiło.
- Po za tym, tęskniłem za Tobą. - Dopowiedziałem.
- Ja za tobą też. - Powiedziała suczka mierząc mnie przyjaznym wzrokiem.
- Właśnie, co robiłaś przez ten czas?
- Eee, dużo by gadać. - Odpowiedziała Gabi i machnęła łapą by potwierdzić to, że "za dużo by gadać".
- Ja chętnie posłucham. - Powiedziałem szybko z zaciekawieniem, które nawet ja rozpoznałem w swoim tonie.

Gabi? :3

Od Kate C.D Altair'a

- Altair? Mi zależy na tobie. Porzuciłam Vlada dla ciebie. Kocham Cię bardziej od niego - odparłam z łzami w oczach - Ja nie chcę cię stracić...
- Ja też nie chcę cię stracić - odparł z łzą w oczach
Patrzyłam na niego chciałam go.
- Wiem że mnie nie przyjmiesz. Wiem że wolisz Gabi - powiedziałam z łzą kręcącą mi się koło oczu
- Kate... Ja cię nadal kocham - powiedział
- Ja... Też... Złamałbyś mi serce gdybyś mnie nie przyjął. Byłabym sucha. Znienawidziła bym wszystkich kogo znam. I wiem że tak będzie. Wiem że mnie nie chcesz. Że jestem głupia. Wolisz Gabielle. Zakochacie się w sobie i nędzna Kate zostanie sama. Zostanie znienawidzona przez siebie, będzie maszyną do zabijania choć pod nią będzie serce łatwe do złamania a na zewnątrz maszyna do zabijania. Tylko temu że ten co ją kochał złamał jej serce nie przyjął jej. Porzuciła Vlada specjalnie dla niego. A on jej się tak odwdzięcza. Kocha go nadal lecz wie że to nie możliwe. Wie że nie przyjmie jej. Wie że już wszystko skończone. Koniec... - powiedziałam - Czy zostaniesz moim partnerem?
Spytałam chociaż wiedziałam że odpowie "nie".

<Altair?>

Od Altair'a C.D Kate

Cóż, muszę przyznać, że Gabi również była niczego sobie, ale przecież ja nie jestem swoim kuzynem! Heh, ja wpierw patrzą na charakter, a wygląda danej suczki zawsze jest na drugim miejscu w moim kryterium. Tak w ogóle... Nigdy nie myślałem, że Gabi oddałaby swoje serce takiemu... pff... nieudacznikowi jak ja! Głównie poświęcałem swojej, pseudo ukochanej jeden dzień i jedną noc, a później oddalałem się nie żywiąc do niej większego uczucia. Dziś jednak zmądrzałem i ani z Kate, ani z Gabi nie postąpiłbym już tak samo. Nie umiem już naliczyć ile suczek miałem okazje spotkać i ile razy miałem okazję być z nimi chociaż trochę bliżej. Heh, nie będę już tutaj wspominać o Eziu bo o jego "podrywach" mógłbym z całą pewnością napisać całą książkę wliczając jakąś piosenkę.
- Kate! - Krzyknąłem, ale tym razem głośniej i bardziej nerwowo, bo ja naprawdę... ja naprawdę nie chciałem jej stracić. Suczka podążała coraz szybciej w stronę swojej jaskini starając się przy tym nie oglądać za siebie jakby bała się mojego widoku, a przynajmniej ja tak mogłem to odebrać.
- Kate... - Powtórzyłem, ale teraz był to wręcz błagalny ton, który prosił by suczka stanęła i zaczekała. Kate właśnie tak zrobiła, a gdy ja również stanąłem usłyszałem ciche westchnięcie. Miłość? Uczucie mi obce i raczej nieprzyjazne, bo właśnie ono sprawiło mi najwięcej zawodu i żalu. Najbardziej bolało mnie to gdy zobaczyłem Kate z Vladem i dziś nie wiem czy ufam temu uczuciu i czy jestem je w stanie znów poczuć. Jestem wręcz skazany na samotność do końca życia, a to wszystko przez jego tryb. Jest zbyt aktywny i ostatnio by uratować swój honor muszę wkładać w wszystko więcej uczucia niż wkładałem wcześniej. Suczka w końcu odwróciła się do mnie przodem. Nie wiedziałem co powiedzieć w tej chwili... Kate rzuciła mi wymowne spojrzenie, które oczywiście sprawiło, że zacząłem myśleć nad odpowiednimi słowami.
- Kate, ja... nie chcę... ja nie chcę Ciebie znów stracić. - Powiedziałem prawie szeptem spuszczając przy tym powoli łeb.

Katie?

środa, 2 września 2015

Od Kaliny

Spojrzałam tępo w przestrzeń rozprzestrzeniającą się przede mną. Zacisnęłam kły i odwróciłam wzrok starając się nie zwracać uwagi na dwa kształty stojące na środku rozłożystych pól. Wszędzie było można poczuć zapach trawy a pola wyglądały jakby zamieszkał je człowiek - wszystko było przystrzyżone i piękne.
Owe kształty stojące na środku niebezpiecznie szybko przybliżały się do siebie. Jednym z nich był cieniem psa. Drugim natomiast było ... Coś. Nigdy nie mogłam odgadnąć na co w tej chwili patrzę ale czułam że to nie jest nic zwykłego.
Do moich oczu gwałtownie wpłynęły łzy a ja zamknęłam powieki. Widok tego sprawiał że traciłam nad sobą kontrolę. Odwróciłam się, ale nagle poczułam jak coś mnie chwyta za ramiona i odwraca ponownie w stronę pól. Kątem oka jednak zdążyłam zauważyć za sobą zniszczone drzewa i popiół unoszący się wraz z dymem.
Przełknęłam ślinę. Podniosłam z wahaniem  łapę ale następną czynność zrobiłam z większą odwagą..
Postawiłam ją na granicy trawy i nagle wszystko rozbłysło białym światłem. W ostatniej chwili zdążyłam zauważyć że kształty spojrzały w moją stronę.
******
Otworzyłam gwałtownie ślepia i dysząc ciężko podniosłam głowę. Pot oblepiał mnie całą a ja czułam się gorzej niż kiedykolwiek.
- Gdzie jestem? - spytałam bardziej do ściany niż do siebie. Otóż znajdowałam się w dosyć pojemnej jaskini otoczonej dookoła głazami pokrytymi mchem.
- W Bundle Of Joy. - odwróciłam się do tyłu i widząc stojącego z powagą psa/suczkę zdałam sobie nagle sprawę co tu robię.
Ja umierałam.
<Jakiś pies/suczka który ogarnął moją chorą psychikę? ^^>

Od Gabrielle Do Altaïr`a

Zgrzytnęłam zębami i zacisnęłam powieki. Nogi odmawiały mi już posłuszeństwa. Próbowałam chociażby podnieść łapę jednak i to był dla mnie wielki wysiłek. Padłam pod starego dęba i dysząc ciężko, rozejrzałam się po niebie. Cała drżałam od przeszywającego mnie zimna a ból w mięśniach wcale nie pomagał. Przed chwilą, gwałtownie lunął deszcz a ja wykończona nie miałam nawet chwili by wypatrzeć sobie kryjówkę. W dodatku, nie przespane noce wcale nie pomagały. Jakieś trzy dni temu obudziłam się w zupełnie innym miejscu. W gorączkowych poszukiwaniach dawnej sfory zapomniałam w ogóle o swoim zmęczeniu lecz szybko do mnie wrócił.
Nie myśląc nawet o próbie ukrycia się gdzieś głębiej w lesie, zamknęłam oczy i zasnęłam.
*****
Następnego dnia, siły do mnie wróciły i zmysł węchu się wyostrzył. Od razu więc pomknęłam w poszukiwaniu jakiejś padliny, zwierzęcia upolowanego przez ... może niedźwiedzia albo wilka. Ku mojemu dziwnemu szczęściu od razu natknęłam się na przyjemny zapach niedojedzonego jelenia. Pomknęłam więc w tamtą stronę i ku wielkiej uldze nikt nie stał przy ofierze. Zabrałam się więc łapczywie za jedzenie a gdy byłam napełniona ruszyłam do miejsca gdzie wcześniej zasnęłam.
Kiedy znalazłam się koło dębu moim uszom dobiegł dźwięk strumienia obijającego się o skały. Weszłam więc głębiej w las i ujrzałam źródło. Najedzona i napojona do syta, ruszyłam w dalszą drogę.

Po jakiś dwóch godzinach znalazłam się na zarośniętej polanie. Trawa łaskotała mnie nieprzyjemnie w boki a to że dosięgała mi prawie do uszu nie pomagało w niczym. Podskakując jak najwyżej mogłam potruchtałam na środek. I nagle zobaczyłam jakiś kształt psa przyglądający mi się z zaciekawieniem.
Przygarbiona, zaczęłam go okrążać i przyglądać się ze wszystkich stron. Ku mojemu zdziwieniu był to samiec dobermana który wcale nie wyglądał jakby miał mnie zamiar zagryźć.
Już trochę odważniej podeszłam do niego i omal nie wrzasnęłam.
- T ... Taïr? - pisnęłam cicho. - Co t-ty .. tu robisz?
- Jak widzisz ... - uśmiechnął się łagodnie w moją stronę. - Stoję sobie.
Altaïr opowiedział mi w skrócie gdzie się w tej chwili znajduje i co to tak właściwie jest.
- A .. Ah ...  - mruknęłam zniesmaczona na wzmiankę o Alfie. - A więc ... przyszedłeś tu ... dla Kate?
Nie miałam nic do tej suczki bo nawet ją polubiłam jednak kiedy dowiedziałam się że Al zawsze ją kochał ... speszyłam się nieco.
<Al? XD>

Kalina

IMIĘ - Dużo osób mówi mi Kala. Jednak; nazywaj mnie Kalina.W drodze ewentualności - Kalos [również z greckiego - Piękna].
MOTTO - "Patrz mi w oczy".
WIEK - 3 lata 7 miesięcy.
PŁEĆ - Suczka.
STANOWISKO - Samica Alpha II. Ciekawe nie?
PARTNER/KA - Hm ... Szczerze? Nie poświęca zbyt wielkiej wagi do psów innej płci ale jeden wpadł jej w oko ....
POTOMSTWO - Brak. Nie widzi się w roli matki ...
APARYCJA -
RASA - Kundel. Nie przeżywa jakoś tego że nie jest rasowa.
UMASZCZENIE - Hm .. biały z czarnym? Czy kundle w ogóle mają jakieś nazwy do maści?
WIELKOŚĆ - Średni
ZNAKI SZCZEGÓLNE - Chyba tym że czasami kłócę się z własną sobą.
CHARAKTER - Ugh ... Kalina to bardzo dziwna suczka. Myśli bardzo logicznie, jednakże nie ma żadnego powodu aby dodać ją do przedziału "nudnych kujonów". Nie obraca się w psiej społeczności ale nie jest tak bardzo od niej oddalona. Swoje dni zazwyczaj spędza gdzieś na poboczu z jedną osobą do której się przywiązuje - a jeszcze takowej nie ma - a jeżeli nie ma to po prostu znajduje sobie jakieś zajęcie dla jednej osoby. Ma bardzo trudny charakter - chwilami gdzieś w środku kłóci się z własną sobą. Chodzi tutaj o to że gdy, dajmy na to, myśli sobie: "Kurczę ale ta suczka ma brzydkie futro!" a obok krzyczy: "Nieprawda! Jest śliczna! Jak możesz tak mówić Kalina!?". I nie ma żadnego rozdwojenia jaźni czy głosów w głowie. Po prostu to jest Kalina i Kalina. Ktoś jeszcze nie ogarnął? Tak? Cóż ... nie ważne. Wracając, zaufanie Kali trudno zdobyć. Jest wybredna i chociaż nie pokazuję tego po sobie, dużo można po jej oczach wyczytać. Chociaż pierwsze wrażenie nie jest zbyt dobre, czasami postara się pomóc i porozmawiać po przyjacielsku. Ma walecznego i odważnego ducha. Nigdy nie odpuści wyzwania które ktoś rzucił jej niby od niechcenia. Chwilami, jej charakter zmienia się i połowa świata już ją nienawidzi. Są w jej życiu również takie momenty, kiedy nic nie mówi albo gada jak najęta. Wtedy już dosłownie każdy ma ją dość.Bo choć jest trudna do zrozumienia nigdy nie rzuci słowa na wiatr.
RODZINA -
Matka - Yolanda.
Ojciec - Marius "Stanley".
Siostra - Ida.
POCHWAŁY/UPOMNIENIA - 0/0
HISTORIA - No dobrze. Kalina urodziła się w miasteczku, które niegdyś była wsią ale władza postanowiła to miejsce "ucywilizować". Wracając, Kala mieszkała wraz z właścicielami w zwykłym domku. Jednak pewnego dnia na spacerze, Kalos wyrwała się biegnąc za ptakiem. Gdy dopiero po kilku minutach ogarnęła że właśnie się zgubiła, zaczęła szukać właścicieli. Jednakże po długich wędrówkach po mieście nie odnalazła rodziny. Przygnębiona, właśnie przechodziła przez lotnisko samolotowe. Przechodziła właśnie koło jednego z samolotów kiedy poczuła przyjemny zapach. Prowadzona owym zapachem nieświadomie weszła do środka, wzbudzając nagłe poruszenie.Kalina jednak nie znalazła żadnego źródła które wydobywało tą woń ale nie mogła już wrócić - samolot wystartował a biedna suczka nie wiedziała co zrobić. Więc uciekając przed ludźmi który chcieli ją złapać, schowała się do magazynu (czy co to tam jest w samolotach x3) i siedziała tam tak długo aż wylądowali. Wtedy wybiegła i pierwsze co zrobiła to znalazła się w lesie. No i tym lasem okazał się teren Bundle of Joy. Kooonieec!
KONTAKT - Puzzle
+CIEKAWOSTKI - Kalina została stworzona na wzór autora. Ma takie same imię, motto, charakter i rodzinę jak właśnie ja. Oczywiście imiona rodziny zostały zmienione po włosku bo lepiej brzmią :3 Np. Yolanda - Jolanta, Marius - Mariusz [Stanley to przezwisko xd], a Ida to Ida :3.

Od Kate C.D Altair'a

Popatrzyłam na psa z uśmiechem lecz on odpowiedział powagą. Popatrzyłam na niego smutnymi oczami i w końcu powiedziałam:
- Jestem Kate. Alpha I BoJ - powiedziałam robiąc oczy wywyższające się
- Jestem Altair (jakiś tam xd) - powiedział pies
Kojarzył mi się. Wytrzeszczyłam oczy.
- Znałam kiedyś Altair'a tylko że on mnie porzucił i spotkaliśmy się w PoP'ie z nim. I nie wiem czy mnie jeszcze lubi. Pewnie mnie nienawidzi - powiedziałam z łzą w oczach
- KATE??!! - wytrzeszczył oczy
- Tak - powiedziałam - Porzuciłam Vlada i poszłam szukać ciebie ponieważ uciekłeś z PoP'u
- TY? - zajął się - Porzuciłaś dla mnie Vlad'a?
- Tak - odparłam
- Pewnie mnie już nie kochasz... - powiedziałam suchym głosem
- Kate, ja zawsze będę cię kochać. Do końca mojego życia. - powiedział całując mnie
Przytuliłam się do niego czując się bezpiecznie. W końcu to przerwałam bo przypomniałam sobie o bardzo ważnej informacji i odepchnęłam go lekko.
- Nie wolisz Gabrielle? - przerwałam mu
- ... - odparł
- Dołączyła właśnie do sfory i wiem że w PoP'ie się w tobie zakochała - powiedziałam sucho patrząc na niego. - Nie zależy ci na mnie. Jeśli ci nie zależy to do widzenia.
Odepchnęłam go lekko i szłam do swojej jaskini. Myślałam że zależy mu na mnie. Szłam z oczami w łzach i po minucie usłyszałam z oddali wołanie:
- KATE!!!! - wołał Altair i po minucie uświadomił sobie że idę do mojej jaskini.

<Altair? Pójdziesz za mną?>


Gabrielle

IMIĘ - Gabrielle. Możecie mówić jej Elle albo Gabi [ksywkę tą zawdzięcza Al`owi ;3]
MOTTO - "Po co się dla mnie poświęcasz skoro i tak kiedyś umrę? (c)."
WIEK - 3 lata 4 miesiące
PŁEĆ - Suczka
STANOWISKO - Postanowiła że zaryzykuje - Szpieg.
PARTNER/KA - Szczerze? Dawno temu zakochała się w pewnej osobie ... i wciąż żywi do niej jakieś minimalne uczucie.
POTOMSTWO - Brak
APARYCJA
  • RASA - Hm . Kundel?
  • UMASZCZENIE - Raczej białe z czarnym..
  • WIELKOŚĆ - Średni
  • ZNAKI SZCZEGÓLNE - Nie. Raczej nie wyróżnia się niczym
CHARAKTER - Gabrielle to bardzo spokojna suka. Uwielbia, siedzieć w ciszy, i zazwyczaj, unika towarzystwa. Niektórzy uważają ją za typowego "samotnika", lecz tak w prawdzie nie jest. Po prostu centrum uwagi i sława to nie jej bajka, mimo że z grzeczności przyjęła zaproszenie do sfory.Elle, to pies nadzwyczaj nadopiekuńczy, co idzie za tym że boi się nie tylko o swoje ale i o wszystkich życie. Czuje się odpowiedzialna za czyjąś śmierć, która zdarzyła się w jej obecności, lub sam cudzy ból, jest dla niej jak własny. Nie złości się jakoś, strasznie mimo, u większości, jej powiększony ton, wywołuje strach a czasem nawet lekką panikę. Suczką jest, inteligentną i mądrą, o rozległej wiedzy jak i wyobraźni. Każdą odpowiedź, przemyśli, sto razy zanim odpowie. Mimo, unikania, psiej społeczności, jest znana z doskonałej pamięci. Pamięta, wszystko od przyjścia na świat, nawet swoje myśli i ton własnego głosu oraz uczucia, jakie towarzyszyły jej podczas, pierwszych kroków.
RODZINA
Ojciec - James
Matka - Sophie
Starsza Siostra - Christina
Młodszy Brat - Chris
POCHWAŁY/UPOMNIENIA - 0/0 
HISTORIA - Gabi była psem policyjnym. Była oddana swemu panu - zawsze była gotów oddać za niego życie. Jednak, kiedy pewnego dnia, łapali złoczyńców (pragnę przypomnieć że było to w nocy), Stanley - właściciel - został, trafiony czymś czego Gabrielle nie mogła zidentyfikować. Padł na ziemię a biedna suczka , nie wiedziała co ma robić. W końcu do niej doszło że przegrał - oznaczało to koniec, cudownego życia. Skamląc położyła się koło pana i leżała tam tak długo aż reszta policji ich znalazła i zabrała z powrotem. Elle nie mogąc znieść porażki uciekła. Błąkała się długo po ulicach gdy nagle, psy "śmietnikowe"zaczęły go gonić. Nie chciała, walczyć więc uciekła. Niestety nie miała innego wyjścia i zapuściła się do lasu. Tam odnalazła Pack O f Paradise sforę w której długo mieszkała. Tam poznała również to dziwne uczucie jakim jest miłość. Potem jednak coś stało się że Gabrielle następnego dnia obudziła się w innym miejscu. Okazało się że jest na terenach Bundle Of Joy. Zaczęła więc szukać głównego miejsca "obozowiska" sfory a kiedy odnalazła dołączyła. A dlaczego zaniechała poszukiwań dawnej sfory? Ponieważ tutaj odnalazła psa z właśnie tamtej sfory i na dodatek to był ... On. 
KONTAKT - Puzzle

wtorek, 1 września 2015

Od Altair'a do Kate

Długo błąkałem się po porcie za nim udało mi się szczęśliwie z niego uciec i uwolnić się od wiecznego hałasu i krzyków ludzi, którym pewnie i tak przeszkadzałem. Jedna z pań śmiała mnie nawet nazwać zapchlonym kundlem! Pff... jestem rasowym dobermanem, a pchły w moim kraju występują raczej rzadko. Szczęśliwie udało mi się dobiec do lasu, który mógł okazać się moim wybawieniem i nowym domem. Mimo wszystko było mi trudno rozstać się z ukochanym domem w Arabii, ale okryłem się niestety hańbą i nie mogę już tam powrócić. Mówi się trudno? Nie w moim przypadku. Wkroczyłem właśnie w jedną z leśnych ścieżek i od razu poczułem świeże powietrze i przepiękny zapach drzew. Coś niesamowitego, a szczególnie jeśli w życiu widziało się tylko palmy i piach. Ziemia w tym wypadku była chłodna i w niczym nie przypominała rozgrzanego piachu pustyni, który aż piekł w łapy tak mocno, że zaczynały czasem krwawić. Cóż, na moje szczęście mi takie coś jeszcze się nie zdarzyło. Kiedy tak rozkoszowałem się tym "nowym światem" zza zakrętu wyszła jakaś suczka. Wyjątkowo ładna suczka. Heh, nie znałem jeszcze tej rasy, ale muszę przyznać, że bardzo mi się spodobała. Suczka od razu się do mnie uśmiechnęła mimo, że ja odpowiedziałem jej powagą.
- Witaj, jestem Kate. Alfa BoJ.
- Altaïr. Altaïr ibn La - Ahad. - Przedstawiłem się po czym ukłoniłem się nisko przed suczką w wyrazie szacunku.

Kate?

Od Seven c.d Jashera

Znalezienie śpiącego psa na terenach sfory w normalnych okolicznościach nie powinno mnie dziwić. Ale to nie były normalne okoliczności...gdy zobaczyłam ten stosik białego futra, moje sumienie podpowiedziało mi jedno- zdechlak. A gdzie zdechlak tam i człowiek. A z człowiekiem nie najlepiej się żyje. Ale gdy kupka futra drgnęła choćby o milimetr.....na moje nerwy to było za wiele!
Rzuciłam się pędem w stronę lasu (i wcale nie po to by powiadomić całą sforę o zombie-apokalipsie. :3 )
Biegłam i biegłam, nawet  myślałam że już zgubiłam zombiaka, ale nie....ale ****a NIE! Pies był tuż za mną i chyba nie zamierzał zwolnić.
 O boziu! On mnie zabije!
(Jasher? Nie jedz mnie, plosie :3 )

Bursztynka

IMIĘ - Bursztynka
MOTTO - " Ciesz się życiem bo możesz je szybko stracić "
WIEK - 3 lata
PŁEĆ - Suczka
STANOWISKO - Wojowniczka
PARTNER -. Szuka
POTOMSTWO - Brak
APARYCJA
  • RASA - Owczarek Niemiecki
  • UMASZCZENIE - Czarne podpalane
  • WIELKOŚĆ - Duży
  • ZNAKI SZCZEGÓLNE - Blizna na łapie
CHARAKTER - Bursztynka ma naprawdę bogatą wyobraźnię jak na wojowniczkę. Uwielbia szaleć na łonie natury razem z przyjaciółmi. Naprawdę lubi wodę.Z przyjaciółmi mogła by góry przenosić. Nie lubi nieszczerości i samotności. Jeśli już musi koniecznie to rzuci się na napastnika zabijając go od razu. Kocha przygody
RODZINA - Ojciec - Ares
Matka - Tia
Siostra - Chari
POCHWAŁY/UPOMNIENIA - 0/0
HISTORIA - Bursztynka urodziła się w hodowli Gold Hearts .
Razem z ojcem poszłam na krótki spacer nad rzekę.Gdy wróciłam zobaczyłam slady walki dwóch psów.Powąchałam je i od razu wiedziałam kto to był.To była mama i jakiś obcy pies.Poszłam jej poszukać .Gdy dotarłam do miejsca w którym najbardziej było czuć zapach mamy zobaczyłam ją... martwą.Miała głębokie rany na klatce piersiowej. Już wiedziałam że już muszę iść.Biegła.Biegła tak szybko jak się dało. Niechcący wpadła w sidła na zwierzęta. Mama uczyła ją by się nigdy nie poddawać.Ale ona w tej chwili już się poddałam.wiedziała że i tak mi nikt nie pomoże.Zobaczyłam w oddali ojca.On widząc mnie uciekł.Nie mogłam uwierzyć że własny ojciec ją zostawił no jak on mógł. Nagle zza krzewów wyszedł pies.Dokładnie go nie widziała bo było już ciemno a ona byłam bardzo słaba.Nie ma pojęcia w jaki sposób ją uwolnił ale udało mu się to.wtedy zemdlała.Rankiem obudziła się na ziemi całkiem zdrowa. Miała tylko bliznę na tylnej łapie.On podszedł i zaproponował jej dołączenie do stada.Zgodziła się.I już nigdy stąd nie odejdzie
radością.
KONTAKT - arabino

Garry Geronimo Hope

IMIĘ - Garry Geronimo Hope. W skrócie możesz do niego mówić Garry lub Geronimo. Mu jest to wręcz obojętne. Ale nie przesadzaj z ksywkami, bo dostaniesz po tyłku. 
MOTTO - ''Nawet bycie ścianą jest trudne. Inni się o Ciebie opierają,a ty o nich nie możesz.''
WIEK - 2 lata 3 miesiące
PŁEĆ - Pies
STANOWISKO - Posłaniec
PARTNER/KA - Brak. Aktualnie nie poszukuje żadnej suczki, która wyprzedzi znajomości poza granice.
POTOMSTWO - Brak
GŁOSAdam Lambert - Ghost Town
APARYCJA

  • RASA - Mieszaniec owczarka niemieckiego i pudla szarego. Swój wygląd odziedziczył po matce (pudel szary), ale oczy po ojcu. 
  • UMASZCZENIE - Szaro - niebieskie. 
  • WIELKOŚĆ - Średni
  • ZNAKI SZCZEGÓLNE - Garry sam w sobie jest wyjątkowy, głównie przez to, że jest pół owczarkiem niemieckim, zupełnie do niego nie podobnym...
CHARAKTER - O Garry'm spokojnie można napisać książkę, która wręcz nigdy się nie kończy. Jest miły i przyajcielski... Do pewnego momentu. Kiedy zrozumie, że ktoś mu zbyt bardzo zaufał, zaczyna robić rzeczy... Które koleszka popamięta na całe życie. Nie wiadomo skąd i jak... Ale na psychice Garry'ego znajduje się poważna rysa. Jest nieobliczalny. Potrafiłby patrzeć na czyjąś śmierć i się przy tym śmiać. Jeżeli już mówimy o psychice... To niestety, ale Garry ma dość oryginalny móżdżek. Otóż proszę państwa-Jest Piromanem. Podpali twoją jaskinię z łatwością, jeśli mu się tego zachce. Mimo swojej psychice... Nie cierpi przebywać sam. Zawsze szuka wymówki, by porozmawiać nawet z nieznajomym sobie psem. Więc jednym słowem... Lubi, gdy ktoś zwraca na niego uwagę.
RODZINA
Matka - Priscila - Jak każda matka, była dla Garry'ego troskliwa i kochana. 
Ojciec - Delgado - Garry nigdy go nie poznał. Ponoć był Owczarkiem Niemieckim, uwiódł matkę, a potem odszedł.
Przyrodni brat - Atlas Hope Danex - Garry nigdy go nie poznał. Był jego starszym bratem i synem Delgada. 
Reszta przyrodniego rodzeństwa - Garry, tak samo jak Atlasa ich nie znał.
POCHWAŁY/UPOMNIENIA - 0/0 

HISTORIA - Garry... Urodzony w samotni, bez rodzeństwa. Bez ojca. Priscila dawno by go pozostawiła, gdyby nie fakt, że Garry nie miał na tym świecie nikogo poza nią. Nauczyła go polować, nauczyła go wszystkiego, co mu życie przyniesie. Niestety później spokojnie odeszła ze starości. Garry wtedy postanowił, że odszuka chociaż jedno z zaginionego rodzeństwa. Rok poszukiwał sfory lub jakiegoś znaku, które będzie wskazywało na to, że gdzieś tu jest jego rodzeństwo. Ale nigdzie ich nie znalazł. Do pewnego czasu... Pewien pies usłyszał od innego psa, który jest posłańcem, że w Last Hope mieszka pies o imieniu Atlas HOPE Danex. Garry więc dołączył do tej sfory, mając nadzieję, że ten cały Atlas jest jego prawdziwym bratem.
KONTAKT - Szron30

Ezio la Duca Accardi

IMIĘ - Ezio la Duca Accardi (czyt.Ecjo [ Imię Ezio jest polskim odpowiednikiem imienia Aecjusz, ale Ezio nienawidzi gdy ktoś się tak do niego zwraca i lepiej będzie dla Ciebie jeśli będziesz mówił mu po prostu Ezio, bo takie wykroczenie może kosztować nawet życie. La Duca to akurat najnormalniejsze w świecie nazwisko należące do ojca Ezia, który niestety nie może przeżywać dziś wstydu za to, że jego syn nie chciał go przyjąć. Ksywka? Ezio to czteroliterowe imię, które łatwo się wymawia i nawet da się je powiedzieć od tyłu bez większej trudności. Jeśli jednak widzisz sens w skracaniu tak wystarczająco krótkiego imienia to nie będę się sprzeczać. Niektórzy lubią na niego mówić tylko po nazwisku, jeszcze inni wolą mówić na niego Zio,ale chyba nie powinien Ci rozerwać tchawicy jeśli powiesz na niego inaczej. Powstała również bardzo oryginalna ksywa (dzięki May :3) Ezioł]).
MOTTO - "Nothing is true everything is permitted " (Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone. To jedno i najważniejsze motto Ezia, które nie przypadkiem znalazło się w jego Codice zajmując w nim miejsce na pierwszej stronie).
WIEK - 3 lata i 0 miesięcy
PŁEĆ - Hmm... Czy Ezio wygląda Ci na suczkę? Nie? To znaczy, że jest PSEM.
STANOWISKO - Dowódca Morderców, dzięki łaskawości Kate otrzymał właśnie te stanowisko i będzie starał się wypełniać je jak najlepiej.
PARTNER/KA - Był kiedyś zakochany, ale dziś z pewnością nie nazwałby tego miłością. Cóż, jest wiele pięknych suczek, ale Ezio (nie) patrzy tylko na wygląd...
POTOMSTWO - Brak
APARYCJA -
  • RASA - Owczarek Kelpie, mimo tego, że jest rasowy nie cieszy się z tego...
  • UMASZCZENIE - Czekoladowe
  • WIELKOŚĆ - Duży, powiedzmy.
  • ZNAKI SZCZEGÓLNE - Ma wiele blizn, które są przez niego traktowane jak najprawdziwsze ordery bo otrzymał je od przeszłych wrogów których Ezio już dawno wysłał na drugi świat. Jednak największą i jednocześnie najbardziej widoczna blizną jest duża i ciągła rana na przedniej, lewej łapie Ezia. Kiedy już się z kimś wita podaje właśnie tą łapę by móc cieszyć się ze strachu nowo poznanej osoby. Poza tym wyróżnia się również mniejszą szramą przebiegającą przez "wargi". Jest dość niewidoczna, bo przez długie miesiące zdołała się zabliźnić, ale każde dobre oko ją dostrzeże. Wyróżniają go również oczy. Raz można zauważyć w nich śmiech, a jeszcze w innej sytuacji nienawiść i niechęć.
CHARAKTER - Ezio to pies... nad wyraz kontrowersyjny i przepełniony odmiennością jak i z charakteru i z wyglądu. Trudno będzie mi ułożyć odpowiednią deskrypcje, ale przecież każde stworzenie da się opisać chociaż w paru słowach, prawda? Tak też będzie z naszym Eziem o, którym spokojnie mogłabym napisać całą, sto - kartkową książkę o jego odmiennym charakterze i zdarzeniach, ale żeby ukrócić wam cierpienia postaram się to jakoś ująć w mniejszą ilość słów. Ezio niestety nie należy do tych psów, które posiadają polor i są uległe psom z wyższych rang. Od kiedy pies tylko pamięta działał na własną łapę i często wychodził z tego zwycięsko. Jest taką mieszanką drania, chama, romantyka, spryciarza i szelmy. Ta, szelma z niego jest niewyobrażalna. Zawsze dostanie to czego chce i to w niekoniecznie uczciwy i należyty sposób. Cóż, krążą o tym różne komeraże, ale jak na razie Ezio milczy w tej sprawie. Mimo, że ten pies ma wiele cech to nie są one godne naśladowania, bo święty to on jeszcze nie jest... Za wiele w nim wad i mrocznych tajemnic, które zniszczyły go jeszcze w dalekiej przeszłości. Co prawda, stracił ojca, a jego jedyny brat został poważnie poturbowany, ale mimo to w Eziu nie można dostrzec tego potwornego cierpienia, które przeszywa go każdego dnia. Ostatnio kierują nim tylko chęci zemsty na mordercach jego ojca i właśnie to go tu trzyma. Nigdzie nie ma stałego domu i zawsze prędzej czy później odejdzie nic po sobie nie pozostawiając. Raz zdecyduje się zostać krócej, a raz dłużej, ale rzadko przywiązuję się do jakiegoś miejsca czy osób. Ezio czuje anse do nawiązywania przyjaźni, bo w jego trybie życia przyjaźń czy znajomość trwała by raczej krótko. Jest psem nad zwyczaj upartym, zaborczym i buntowniczo nastawionym do świata i jego zasad, a szczególnie do tych zasad, które przeszkadzają mu się realizować i być wolnym. Zawsze musi mieć swoje prawo weto i radzę się do tego przyzwyczaić jeśli nikt nie chce zostać jego przysięgłym wrogiem. Wtedy to radzę nie zasypiać, bo można się już nie obudzić. Ezio odczuwa czasem dysforię gdy kogoś zabije, ale nigdy nie zabiłby niewinnego. Kiedy już chce zabić to kieruje się sprawiedliwością, cierpliwością i rozwagę. Sam umie chować urazę bardzo, ale to bardzo długo i powoli przygotowywać zemstę, którego pokłosie będzie na pewno dobre. Ezio jest takim sybarytą, który od zawsze nie przejmował się jutrem i żył tylko chwilą. Zawsze dostawał wszystkiego co chciał i nie oczekiwał sprzeciwu. Dziś też tak jest, bo większość psów się go boi. Pies nawet polubił takie nastawienie innych stworzeń, ale czasem robi się to po prostu nudne. Czasem zdarza mu się być sentymentalnym, ale nie słabym! W żadnym wypadku! Jest psem nad zwyczaj silnym psychicznie i fizycznie, a złamanie go jest praktycznie niemożliwe. Jest odporny na rzucane w niego przekleństwa i obelgi, bo one tylko go umacniają i dają siłę do tego by podnieść się wyżej niż jego prześladowcy. Ci co się z niego wyśmiewali już dawno poznali gorzki sam porażki. Po za tym Ezio jest wyśmienitym aktorem, który umie grać inną rolę przed każdym psem, ale tylko dla własnych korzyści i dla powodzenia własnej misji. Od zawsze pragnął władzy. Już od szczeniaka można było dostrzec u niego charyzmę i zdolności przewodzenia grupą, ale dziś te cechy stały się jeszcze bardziej silniejsze. Nie może sobie pozwolić na blamaż i zawsze stara się zachować dumę i własny honor, a także dobre imię swojej rodziny, która niegdyś była bardzo duża. Ezio jest jej małą cząstką. Żyje tylko dzięki starszemu bratu i jest mu za to wdzięczny z całego serca, bo gdyby nie on Ezio pewnie nigdy by tu nie dotarł. Kiedy tylko spróbujesz Ezia odwieść od czegoś lub wyperswadować to dolejesz tylko oliwy do ognia i sprawisz, że pies przyczepi się swojej teorii niczym kleszcz. Tak, z nim niestety nie wygrasz, bo umie być wyjątkowo upierdliwy. Nie da sobie wmówić żadnych ambajów , bo dla niego istnieje tylko własne Codice, czyli? "Nothing is true everything is permitted ". Tam, gdzie inni podążają za prawdą Ty pamiętaj, że nic nie jest prawdą. Tam, gdzie innych ogranicza moralność lub prawo Ty pamiętaj, że wszystko jest dozwolone. Mam nadzieję, że wystarczy. Ezio wyznaje wiele prawd i mott, ale tylko te, które zdają się dla niego najodpowiedniejsze. Czasem bywa merkantylny, bo lubi mieć z czegoś korzyści, ale nie jest materialistą. Ezio posiada bardzo dużą empirie w życiu jak i w walce. Poznał się już na większości stworzeń i wywnioskował, że zaufanie w tych czasach jest miłą rzadkością. Sam musi bardzo dobrze poznać jakąś osobę zanim jej zaufa i zmniejszy dystans. Ten pies doskonale wie kiedy może komuś ufać, a kiedy powinien się jak najszybciej oddalić i prawdę mówiąc byłby gotów przejść dekapitację za niesłuszność swojej decyzji! Przez całe dnie kieruje się determinacją, która jest chyba jedynym powodem dla jakiego żyje. Nie będę tu wspominać już o zemście, bo to chyba oczywiste, że to kolejny powód dzięki któremu Ezio nie zeskoczył jeszcze z klifu. Jakieś pytania? Mam nadzieję, że nie. Mimo wszystko co tu wyczytałeś/aś Ezio jest psem nad wyraz inteligentnym i kierującym się rozwagą i ostrożnością. Chociaż czasem mu ciężko zachować cierpliwość, bo jest psem z natury zapalczywym. Jednak odczuwa niechęć do konsekwencji związanych z poniesieniem konsekwencji za błąd więc woli czekać. Nienawidzi kompromisów i jeśli jesteś w jego towarzystwie to musisz przywyknąć do tego, że on zawsze będzie miał inne plany. Po prostu nie lubi współpracować z innymi, lubi być liderem mimo, że jakoś nie miał do tego okazji w dzieciństwie, bo najstarszy był Federico, któremu Ezio musiał podlegać. Wtedy nie robiło to dla niego większej różnicy, ale dziś... Cóż, jest inaczej. Ezia można było kiedyś przypisać do birbanta, ale dziś nie za dużo się zmieniło. Po prostu nabrał więcej rozsądku, tyle. Nie należy do tych rozbisurmanionych psów, bo nigdy nie miał okazji zamieszkać z człowiekiem i być przez niego dopieszczanym. Jak było powiedziane już na samym początku: "On zawsze działał na własną łapę". Może zmieńmy teraz temat. Ezia można porównać do absztyfikanta. Stara się o względy pięknych suczek i mimo swojego charakteru do każdej odzywa się z szacunkiem i należytą kulturą. Wiele jest u niego zauroczeń, a że nie lubi zobowiązań jakoś nie marzy mu się założenie rodziny. Sam tryb jego życia by mu na to nie pozwalał. Jest psem ambitnym... jeśli w ogóle można nazwać tak psa, który podąża za swoimi marzeniami i stara się je spełniać w jak najbardziej możliwy sposób. Zawsze wierzy w swoją siłę i ma zaufanie do samego siebie, a także swoich umiejętności. Często lubi wymagać od siebie dużo więcej niż powinien, a poprzeczkę, którą ustalił już dawno ustawia coraz wyżej wierząc w swoje możliwości. Uważa, że tylko strach i niepewność mogą ograniczać, a tak to wszystko jest możliwe i dozwolone. Ezio często używa słów bardzo wyszukanych, a jego słownictwo jest czasem bardzo bogate. Podać przykład? Dla Ciebie powietrze po deszczu będzie wilgotne, ale dla Ezia będzie to petrichor. Używa w zasadzie wielu słów, ale czasem bywa mało rozmowny i nie może się tym pochwalić, chociaż muszę dodać, że do skromnych psów to nie można go przypisać. Potrafi być również wulgarny w stosunku do swoich wrogów lub gdy coś mu nie pasuje. Po prostu określi to jednym przekleństwem by podkreślić swoje niezadowolenie. Wiele rzeczy na tym świecie mu nie pasuje, ale cóż jeden pies może uczynić? Po prostu szybko przyzwyczaja się do nowego otoczenia i osób, bo i tak za parę dni znów wyruszy w drogę. Niestety, ale tego psa wciąż ścigają kłopoty i to jeden z powodów dla, którego wciąż musi zmieniać miejsce zamieszkania. Lubi zadzierać z innymi i taka jest już jego natura. Nigdy nie uczono go pokory, szacunku czy dyscypliny i można powiedzieć, że wychował się sam i sam ukształtował sobie charakter. Często bywa ironiczny i umie rzucać dobre riposty jak na prawdziwego ulicznika przystało. Mimo tego, że jest mordercą i włóczęgą to jednak nie jest psychopatą... no chyba, że o czymś nie wiem. Jest zazwyczaj uśmiechnięty i reaguje na wszystko podobnie jak inne psy. Może bywa czasem lekko nadpobudliwy, ale to tylko czasem. Kieruje się cierpliwością. Gdy jednak spróbujesz mu wreszcie przemówić do rozsądku to nie liczę na powodzenie. Na jego pysku pojawi się wtedy ignorujący uśmieszek, który nie pozwoli Ci już dalej kontynuować. Chociaż jest zwykłym psem to i tak wierzy w Siłę Wyższą i wie, że pewnego dnia przyjdzie mu zejść ze sceny i ustąpić miejsca komuś innemu. Nie boi się śmierci. Będzie spokojny dopiero wtedy kiedy dojdzie do swojego celu i uzna, że jest gotowy na zakończenie wszystkiego. Żyje właśnie tym za co w przyszłości zgodzi się umrzeć. Jest psem odważnym, ale tylko do granicy swoich możliwości. Nie zeskoczy Ci na zawołanie z klifu. Pomyłka! Zeskoczy. Za drobny zakład zrobi wszystko. Byle wyjść z tego z korzyściami. Kpi sobie z psów, które próbują być w tej sprawie od niego mądrzejsze. Pff... ma głęboko gdzieś każdego, który stara się go zmienić i traktuje jak upośledzonego. Zawsze zwraca uwagę na małe detale i drobne szczegóły, które mogą często zostać niebrane pod uwagę. Cóż, zawsze się wyróżniał i miał bardziej wyczulone zmysły niż inni. Nie był jednak za to podziwiany i nigdy nie przyszło mu napawać się tym, że ktoś go chwali. Czasem nawet celowo chce odchylać się od otoczenie i nie upodobnić się do innych mimo, że i tak nie musi się zbytnio starać. Niektóre psy od razu po jakimś niepowodzeniu czy złym zdarzeniu popadają w marazm. Ezio uważał to niegdyś za słuszne, ale dziś niedopuszczalne są w jego otoczeniu upadki! Mogą być tylko wzloty i tego się trzymajmy. Nie liczy się z zdaniem innych na ten temat jak zresztą w każdej sytuacji. Co się dziwić...? Zdecydowanie woli siedzieć cicho niż kłamać, chociaż czasem dla własnego bezpieczeństwa musi trochę podkoloryzować. Nie należy do psów, które lubią się chwalić tym co przeżyły w przeszłości i oczekują od innych osób współczucia. Cóż, Ezio wstydzi się swojej przeszłości i wie, że gdyby postąpił w danej sytuacji inaczej nadal miał by ojca, a być może i partnerkę z szczeniakami. Często trzyma się na uboczu, ale nie jest wstydliwy. Nie lubi po prostu gdy na jego drodze stają inne psy lub gdy musi przepychać się przez tłumy, chociaż wtapianie się w niego ma w małym palcu. Chociaż przez chwilę nie umie się wyróżniać i wtopić w otoczenie dla własnego bezpieczeństwa. Prócz brata Eziowi nikt nie chciał pomagać i chociaż spróbować go zrozumieć... Czemu niby miałby on pomagać innym? By inne psy nie podzieliły jego losu. Nie jest bezlitosny do cna, bo wie, że z takim nastawieniem do niczego w życiu nie dojdzie i pozostanie w miejscu. Kocha noc, ciszę i ciemność, bo uważa ich za przyjaciół w, których można znaleźć pełne bezpieczeństwo i schronienie. Noc daje mu pewność, że jest bezpieczny, cisza za to daje mu spokój i wiarę, że nikt go nie usłyszy, a ciemność zapewnia go, że pozostanie niezauważony. Nie ufa jednak dniu i jasności, bo to co się świeci ściąga pewną śmierć. Nikt nie umie wykorzystywać otoczenia tak jak właśnie Ezio, bo podstawą tego jest wysoka samoocena i wiara w siebie. Nie należy do skromnych, już było o tym wspomniane (pisze się, piesze się dalej).
 RODZINA: Wszyscy żyją po za sforą lub już dawno opuścili ten świat...
Ojciec - Giovanni (Został brutalnie zabity przez jakieś psy, które zapewne znał).
Matka - Diana (Zamknęła się w sobie po śmierci ojca).
Najstarszy brat - Federico ( Nie wie czy nawet żyje...Kiedy Ezio odchodził jego brat był już prawie na tamtym świecie).
Starszy brat - Maffeo (Prawdopodobnie został zabity przez te same psy co zabiły ojca i doprowadziły Federico do fatalnego stanu).
Starszy siostra - Rosa (Opiekuńcza i czuła. Opiekowała się całą rodziną gdy zginął ojciec).
Dawna ukochana - Zaphyra (Kiedy była w ciąży również została zabita).
Przyszywany brat - Altaïr ibn La-Ahad ( Jest w sforze)
Wujek (brat ojca) - Raphaello (Niestety, Ezio nie miał okazji go spotkać mimo, że mieszka na ulicy).
Ciotka (partnerka Rapha) - Sisi ( Została złapana przez hycli i mimo starań Rapha nie udało się jej jeszcze znaleźć i uratować).
Kuzyn - Leonardo (Gdzieś w mieście).
Drugi kuzyn (od strony matki) - Despero el Diablo (pies żyjący gdzieś w podziemiach. Jest Eziowi dość daleki i nie wiąże jakichkolwiek nadziei, że poznają się lepiej).
Trochę dalszy kuzyn - Altaïr ibn La-Ahad ( W sforze).

POCHWAŁY/UPOMNIENIA - 0/0 
HISTORIA - " Urodziłem się zapomniany, żyłem w strachu, żyję, ale nie wiem czy to można nazwać życiem, umrę, a świat o mnie zapomni. Jednak jeśli chcesz poznać ją dokładniej to mogę się trochę namęczyć i sięgnąć wspomnieniami do przeszłości. No, a więc... Urodziłem się na pewnej, znanej, włoskiej ulicy, której nazwy nie zdołałem zapamiętać, chociaż język włoski mam w małym palcu. Byłem najmłodszy z rodzeństwa, ale nie najsłabszy.Byłem... byłem... no właśnie? Nie pamiętam... i nie chcę. Najstarszy i zarazem najbardziej ceniony był Federico, mój towarzysz zabaw i najlepszy przyjaciel jakiego tylko mogłem mieć. Drugi był Maffeo, bardzo podobny do Federico szczeniak, który zawsze umiał nas rozbawić i wnosił trochę ciepła w zimne i bezlitosne dni. Trzecia był moja siostra, Rosa, najpiękniejsza suczka jaką widziałem, a przynajmniej tak ją zapamiętałem. Pamięta, że kiedy coś sobie zrobiłem lub pokłóciłem się z braćmi ona siadała obok mnie i przytulała, a jej całus był najpiękniejszą rzeczą jaką co dzień mi dawała. Matka była zwykła suczką rasy Owczarek Belgijski. Rosa po niej odziedziczyła urodę i inteligencję. Mój ojciec, Giovanni był... był dość srogi, ale i tak wiedziałem, że się o nas troszczy mimo, że za przewinienia dawał dość surowe kary. Jak już powiedziałem, mieszkaliśmy na ulicy. Ojciec uczył nas walki i sztuki przetrwania, ale mi nie szło to za dobrze, chociaż matka powtarzała mi, że mam talent. Miała rację... dzisiaj to wiem. Pewnego dnia gdy ukończyliśmy równy rok i trzy miesiące Federico postanowił mnie zabrać na "wycieczkę". Ojciec ani matka, a tym bardziej rodzeństwo nic o tym nie wiedzieli. Biegliśmy po ulicach, aż wreszcie dotarliśmy do jakiegoś mostu. Przekroczyliśmy go... wtedy to Federico powiedział mi jaką on ma nazwę, ale jej też nie zapamiętałem. Wprowadził mnie w jakąś uliczkę i po kolei opowiadał jak co się nazywa. Był pełny dumy gdy opowiadał jak był tu z ojcem... Nagle na drodze pokazał się jakiś pies, który widocznie prześladował jakąś suczkę. Federico zachęcił mnie bym się wykazał. Heh, cieszę się, że skorzystałem z tej rady. Na początku postraszyłem trochę psa słowami, a potem przeszliśmy do czynów. Nauki ojca nie poszły na marne. Wkopałem mu. Porządnie. Po całej akcji kiedy to ten tchórz uciekł pomogłem suczce wstać i przedstawiłem się jej grzecznie. Nazywała się Zaphyra. Najpiękniejsze imię jakie wtedy usłyszałem. Kiedy się obejrzałem za siebie ujrzałem uśmiechniętego Federico i wyczytałem z jego wzroku "dobra robota". Kiedy odwróciłem się do suczki zaproponowałem jej, że mógłbym ją odprowadzić. Ta z uśmiechem zgodziła się i właśnie tak opuściłem brata, ale obiecałem mu wzrokiem, że wrócę. Kiedy odprowadziłem suczkę okazało się, że mieszka w jakimś opuszczonym domu gdzie jeszcze rok temu mieszkali jej właściciele. Kiedy chciałem odchodzić ona w ramach podziękowania pocałowała mnie blisko "ust" i zniknęła w ciemności opuszczonego domu. Wtedy poczułem dziwne uczucie, którego dziś jednak nie nazwałbym miłością. Dziś nazwałbym je tylko zauroczeniem, ale jeszcze wtedy byłem bardzo młody i głupi. Kiedy jednak chciałem powrócić do domu suczka powróciła i powiedziała żebyśmy spotkali się dziś w nocy kiedy wszyscy w mojej rodzinie będą już spać. Jak już mówiłem, byłem młody i głupi więc się zgodziłem nie wiedząc, że potem będę głęboko żałować. Wróciłem na starą ulicę gdzie odebrałem od ojca oschłe powitanie. Federico zaś stał zmieszany obok. Oczywiście, zostałem porządnie skrzyczany za to, że wymykam się bez zgody, a potem baty zaczął zbierać mój biedny brat, któremu byłem bardzo wdzięczny. Skłamał by mnie uratować. Powiedział, że to on ciągnął go na siłę i skończyło się jak skończyło. Tak go kochałem... i nadal kocham, chociaż dziś nie ma go przy mnie. Nastała noc, a swój plan zdradziłem tylko Federico. On upierał się, że to zły pomysł, ale jakoś go przekonałem. Przestrzegał mnie tylko żebym nie zrobił żadnej głupoty i żebym wrócił przed rankiem. Ojciec, matka i reszta rodzeństwa już dawno spali więc to była jedyna okazja. Wymknąłem i pokonałem taką samą drogę jak dziś gdy wyszedłem na wycieczkę z Federico. Potem dotarłem pod opuszczony dom Zaphyry i niepewnie wszedłem do środka. Kręte schody doprowadziły mnie do dobrze urządzonego pokoju gdzie było duże, ludzie łóżko, stolik nocny z drewna, stare posłanie, dywan, miska, duży stół i pięć krzeseł. Suczka była w środku i wyjawiła mi, że oprócz niej w tym domu mieszka jej trzej bracie i ojciec, a potem przywitała mnie ciepłym pocałunkiem. Heh, moja skromność nie pozwala mi powiedzieć co dalej się działo. Straciłem poczucie czasu i od Zaphyry wyszedłem dopiero rano kiedy słońce było wysoko. Już czułem na sobie ostrość kary, ale jeśli tego byłoby mało do pokoju wszedł brat Zaphyry. Akurat zdążył na moment kiedy wyskakiwałem przez okno z wybitą szybą. Usłyszałem tylko jakieś krzyki i przekleństwa rzucane w moją stronę. Wtedy nie byłem pewny czy wracać do domu. Czy mi się opłaca? Jednak nie byłem tchórzem i dumnym krokiem wkroczyłem na swoją rodzinną ulicę. Od razu ujrzałem załamaną matkę, wściekłego ojca i przygnębionego Federico wraz z Maffeo. Rosa tylko stała przy matce i mierzyła mnie spojrzeniem. Usłyszałem tylko bezgłośny szept Rosy: "Coś ty na robił?". Wtedy odczułem wstyd, że wymknąłem się nocą, a oni na pewno się o mnie martwili. Ojciec od razu urządził mi niezły komisariat i zaczął wypytywać gdzie byłem, ale ja nie umiałem znaleźć odpowiedniej odpowiedzi. Mój kochany brat, Federico oczywiście się nie wygadał. Siedział cicho zdając sobie sprawę, że tylko on zna tajemnicę. Jednak jedno mnie zdziwiło. Ojciec nagle się uśmiechnął i powiedział, że był taki sam jak ja. Napięta atmosfera trochę się rozluźniła, a ojciec nawet pozwolił mi wychodzić samemu z ulicy, ale tylko w dzień. Wychodzenie w nocy było zabronione.To też mi wystarczyło. W każdej wolnej chwili spotykałem się po kryjomu z Zaphyrą, a o tym wiedział tylko kto? Oczywiście, że mój zaufany braciszek. Tak minęło kolejne siedem miesięcy i wszyscy wyrośliśmy z nastolatków na dorosłych. Zaphyra również wyrosła. Stała się jeszcze piękniejsza niż była przedtem, ale po paru tygodniach po urodzinach natknąłem się na pewny gang. Szybko się rozprawiłem z tymi dwunastoma psami, a zaraz po tym przybiegł do mnie zdyszany Federico. Do dziś pamiętam jego wyraz pyska... Był wystraszony, ale i nerwowy. Powiedział, że Zaphyra chce się ze mną widzieć. Cóż ja miałem zrobić? Wyprzedziłem go i pognałem w stronę naszego miejsca spotkań. Był to stary port. Zastałem tam płaczącą suczkę. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie... Nie odezwała się do mnie, ale po dwudziestu minutach jednak się zdecydowała. Powiedziała, że jest w ciąży, a ojciec nie przeżyje gdy mu to powie. Wystraszyłem się... to nie był już niewinny żart na, który zawsze nabierała mnie Zaphyra. To była prawda. Potem do portu wpadł Federico. Kiedy wszystko mu wyjaśniliśmy załamał się. Po raz pierwszy widziałem na jego pysku rozczarowanie. Mimo wszystko złożył obietnicę, że o niczym nie powie ojcu i będzie starał się zachować dyskrecję. W tym drugim był akurat całkiem dobry. Siedzieliśmy w porcie razem cały dzień. Ja pocieszałem Zaphyrę, a ta wciąż płakała nie wiedząc co zrobić. Ja też nie wiedziałem, ale nie spodziewałem się, że rozwiązanie będzie tak tragicznie i nastąpi tak szybko. Mimo zakazów ojca spędziłem w porcie całą noc... Zaphyra zasnęła w płaczu, a ja wciąż tuliłem ją do siebie. Nie spałem całą noc. Rankiem musiałem wracać do domu. Powiedziałem Zaphyrze by nic nie mówiła rodzinie i żeby wracała do domu. Sam musiałem wtedy poradzić sobie z własnymi problemami jednak kiedy dotarłem na ulicę ujrzałem tylko jakieś nieznajome mi psy. Trzymały Federico przy ziemi i wciąż go do niej dobijały. Groziły ojcu, że jeśli nie pozwoli się zabić to Federico zginie w męczarniach. Chciałem wbiec i mu pomóc, ale przytrzymał mnie Maffeo. Zacząłem się wyrywać i krzyczeć żeby wzięli mnie i go zostawili, ale ojciec wolał zrobić to sam. Jakieś psy podniosły Federico i rzuciły go zrozpaczonej matce i siostrze. Na własne oczy widziałem jak zabierają ojca i rzucają go na ziemię. Potem tylko zaczęły go gryźć i rozdrapywać szyję. Patrzyłem się na to wszystko płacząc i krzycząc bezgłośnie błagając o litość, ale nie mogłem nic z siebie wydusić. Byłem bezradny. Kiedy psy skończyły odeszły, a jeden z nich wypowiedział imię ojca i dodał coś po włosku jakby go znał. Od razu podbiegłem do ojca, który cudem trzymał się jeszcze przy życiu. Pożegnałem go, chociaż trudno było mi się pogodzić z tym, że za chwilę umrze. Powiedział żebym był silny... pamiętam te ostatnie słowa. Potem zamknął oczy i rozległ się płacz. Długimi godzinami leżałem przy ciele ojca tuląc się do niego. W pewnym momencie podszedł do mnie Federico. Położył mi zimną łapę z skrzepniętą krwią na ramieniu i również z szklanymi oczami wydukał, że on nie wróci, że to koniec i, że mam żyć dalej. Odepchnąłem go i krzyczałem, że to przez niego ojciec nie żyje i, że oddał za niego życie. Pożałowałem tego, że wołałem, że najlepiej by było gdyby zginął Federico, a nie on. Pies był poważnie poturbowany i nie miał siły sam zdobywać jedzenia i uciekać przed ludźmi, którzy każdego dnia chcieli nas złapać. Pewnego dnia oni przyszli... Zabrali ciało ojca, a na mnie nie zwrócili nawet uwagi. Matka zamknęła się w sobie i znosiła żałobę gorzej niż ja. Nie jadła, nie piła i wciąż coś mamrotała. Z Federico było coraz gorzej, a zajmowała się nim moja kochana siostra Rosa, która opiekowała się też matką i mną. Maffeo za to ruszył w podróż by odszukać złoczyńców i rozpłatać im gardła, ale już nigdy nie wrócił. Mówiono, że to psy go znalazły i zabiły tak samo jak ojca. Czasem odwiedzałem Zaphyrę i żaliłem się jej, a ta zawsze przytulała mnie i mówiła, że będzie dobrze. Pewnego dnia przyszli i po nią... Dowiedziałem się tego od Rosy. Dowiedziałem się, że psy znalazły ją kiedy szła sobie ulicą czekając na mnie i zabiły. To wprawiło mnie w jeszcze większą rozpacz i chęć zemsty. Odczuwałem wściekłość. Zdecydowałem pomścić ojca, braci i moją ukochaną, a także szczeniaki! Na drugi dzień pożegnałem się z matką, ale ta odepchnęła mnie tylko i znów zaczęła płakać. Pożegnałem się z siostrą, która również płakała i nie chciała by jej mały brat odchodził. Pożegnałem się również z ledwo żywym Federico, który prosił mnie, że nawet kiedy on umrze żebym o nim pamiętał. Byłem świadom, że nastąpi to lada dzień, a mnie przy tym nie będzie. Wyruszyłem w drogę... dotarłem do innego miasta... tam mieszkały te zbiry. Udało mi się zabić jednego, pierwszy raz zabiłem psa... Potem zabiłem drugiego i trzeciego, ale wiedziałem, że ich przywódca gdzieś się chowa. Doszły mnie słuchy, że z obawy przede mną uciekł najszybszym statkiem. Zrobiłem to samo... dalej możecie sobie sami dopowiedzieć... Zostałem wciągnięty w walki psów gdzie mogłem się trochę podszkolić w walce, spotkałem fantastycznego człowieka, zmierzyłem się z championem walk, pierwszy raz poniosłem klęskę, ale zyskałem przyjaciela..." Mimo wszystko historia jest to jeszcze początek, a prawdziwa historia Ezia dopiero się zacznie...
KONTAKT - JULKAR i Libra.

od Jasher'a (do Seven)

Las tętnił życiem. Blade promienie słońca prześlizgiwały się leniwie po chropowatej korze drzew, malując je w rozdygotane, rdzawe cętki. Przywodziły one na myśl małe, żywe iskierki, gotowe zniknąć, gdy zbyt długo zawiesi się na nich wzrok. Gdzieś, hen wysoko, w koronie starego dębu, zakrakała wrona; echo jej głosu potoczyło się po lesie, zupełnie tak, jakby odezwał się nie jeden ptak, ale całe stado. Podniosłem głowę, na moment skupiając całą swoją uwagę na otaczających mnie dźwiękach, jednak oprócz regularnego szumu wiatru i cichego śpiewu ptaków, nie usłyszałem nic nadzwyczajnego. Zdecydowanie nie tego oczekiwałem.
W oddali strzeliła sucha gałązka. Podskoczyłem gwałtownie i odwróciłem się, jakby był to huk wystrzału, a nie odgłos łamanego drewna. Stanąłem nieruchomo, wpatrując się w dal, wyszukując niebezpieczeństwa. Moje bladoniebieskie tęczówki poruszały się nerwowo, starając się objąć na raz jak największą ilość terenu. To nie moja wina, że byłem spięty. Zaledwie pół godziny temu zaatakowały mnie srebrzystoszare wilki, nie byłam więc pewien, czy w najbliższym otoczeniu nie ma ich więcej, czekających tylko na dogodną chwilę, by rzucić się na samotnego psa.
Kilka chwil później, kiedy nic się nie stało ruszyłem dalej, chcąc jak najszybciej wrócić na terytorium swojej sfory. Bundle of Joy.

*
W moim otoczeniu nie zmieniło się prawie nic, ale ja czułem, że jestem już bezpieczny. Instynkt podpowiadał mi, że dotarłem do celu, do upragnionego Bundle of Joy, gdzie mogłem już być spokojny, wiedzieć, że nic się na mnie nie rzuci.
 Po chwili wybiegłem na znajomą łąkę, teraz mogłem przeznaczyć kilka minut na odpoczynek, zanim udam się dalej. Niewiele myśląc, rzuciłem się na miękką trawę. Mimo tego, że powiedziałem sobie twardo, że za chwilę wstanę i pójdę dalej, zapadłem w drzemkę.
*
Otworzyłem oczy, z niechęcią myśląc o opuszczeniu dotychczasowego legowiska i po chwili zorientowałem się, że zasnąłem na dłużej, niż miałem. Uniosłem głowę, a potem szybko wstałam widząc w oddali sylwetkę nieznajomego psa (lub suczkę). Zanim zdążyłem zareagować, jego kremowobiała sierść mignęła między drzewami i już go nie widziałem. Postanowiłem iść za nią (nim). Chciałem znać wszystkich członków Bundle of Joy.

< Seven? >

Jasher

IMIĘ - Jasher.
MOTTO - Nie ma motta. Kieruje się sercem i zdrowym rozsądkiem, a nie zlepkiem liter.
WIEK - 4 lata 6 miesięcy
PŁEĆ - Pies.
STANOWISKO - Strateg. Kiedy jest to potrzebne, pełni też rolę wojownika.
PARTNER/KA - Są psy, które kochały. Ich miłość została odrzucona, zawiodły się. Poddały się i teraz sceptycznie patrzą na każdy przejaw uczucia. To nie o to w tym chodzi. Bo gdyby odebrano ci zwycięski los na loterię, odpuściłbyś? Ja nie. Wciąż walczę. Za siebie, moje dobre imię, za Ciebie, moja droga, ale przede wszystkim za Nas. Za Naszą miłość. - Wtenczas brak, ale jedna suczka zawróciła mu w głowie.
POTOMSTWO - Marzy o szczeniętach.
APARYCJA -
  • RASA - Biały Owczarek Szwajcarski. 
  • UMASZCZENIE - Śnieżnobiałe.
  • WIELKOŚĆ - Duży/Wielki
  • ZNAKI SZCZEGÓLNE - Zdecydowanie postawą i charakterem. Nie wyglądem. Jest wielu takich jak on.
CHARAKTER - Jasher to najzwyczajniej w świecie zwyczajny pies który nie wyróżnia się niczym szczególnym. Nie można powiedzieć, że całkowicie wtapia się w tłum innych, bo rzadko do tego dochodzi. Dla niego liczy się to co osiągnie się w życiu. Nie, nie jest materialistą, a nawet jest bardzo sentymentalny. Po prostu uważa, że inni powinni pamiętać kogoś za czyny które wykonał. To jego taka mania, która przez wielu nazywa jest wadą. Chce być zapamiętany, pragnie tego od dnia w którym zrozumiał, że nic innego nie nada jego życiu sensu.
Ma w sobie wiele odwagi, co nie zawsze równa się zdrowemu rozsądkowi, oczywiście w dużej mierze stara się go używać... lecz gdy adrenalina uderza do głowy jest gotowy zrobić wszystko. Ale jak wspomniałam, przestaje wtedy myśleć jasno, jest w stanie oddać życie za osoby które kocha lub darzy jakimkolwiek uczuciem. Chociażby nienawiścią... to nie jest normalne, ale w jego przypadku jak najbardziej prawdziwe. Jasher skrywa przed światem swoją wrażliwą i łagodną stronę, nie lubi gdy wszyscy uważają go za pełnego pokory i delikatnego psa. Woli gdy każdy wie, że jest surowy i do każdego podchodzi z należytym dystansem. To pomaga w osiągnięciu celów które ma postawione. Lubi kiedy wszystko jest na swoim miejscu, poukładane i każdy kawałek puzzla ma swoje miejsce w układance. Udoskonalenie siebie zaczął od narodzin, wyrzucał wszystkie cechy które mu się nie podobały na dalszy plan z nadzieją, iż kiedyś się z nimi upora... do dzisiaj są zsunięte na drugą półkę.
Jasher nigdy nie emanuje czystą wrogością wprost, da się to natomiast wyczuć w tonie jego głosu oraz dostrzec w oczach które ciskają błyskawicę. Dla niewielu się tak naprawdę otwiera, w tej chwili praktycznie dla nikogo. Często bywa bezwzględny, ale to się wiąże z dalszym odrzucaniem wszystkich ważniejszych emocji takich jak miłość czy wrażliwość. Zamknięty w sobie, tak to można podsumować. No ale każdemu należy się odrobinka rozrywki i pokazywanie jakim jest się naprawdę i cóż, wtedy właśnie Jasher ma te lepsze dni. Chodzi jak naćpany z szerokim uśmiechem na twarzy i zachowuje się jak typowy szczeniak. Bywa apodyktyczny i chłodny, a godzinę później radosny i pełen wigoru. Nie dopuszcza do siebie świadomości, że może kogoś pokochać, to jest problem który leży głęboko ukryty w jego psychice. Nie był kochany jako szczeniak, nie był kochany jako nastolatek więc on także nie umie dać takiego uczucia jak miłość.
Agresywny bywa w ostateczności, nie lubi się uciekać do przemocy, ale nie obiecywał, że nie będzie groził. Bo to są zazwyczaj ostrzeżenia na które sobie pozwala.
Kłóci się tylko w momencie ostatecznym, nie unosi głosu dopóki nie będzie to konieczne. Gdyby ktoś się zastanawiał czy jest pesymistą, czy optymistą - nie, on jest realistą. Nie wymaga rzeczy nierealnych od innych. Od siebie często, aż za dużo.
Podsumowując? Pies na pierwszy rzut oka śmiały, pewny siebie, surowy, podchodzący do innych z dystansem oraz chłodem. Często bezwzględny i ignorancki. Z drugiej strony wrażliwy, pełen sprzeczności i nieśmiałości oraz niepewności. Delikatna pokaleczona dusza. Brak miłości we wczesnym rozwoju zadecydował o jego stylu życia... może kiedyś... coś lub ktoś sprawi, że uda mu się o tym zapomnieć.
RODZINA - Nie zdążył ich poznać, ale tego nie żałuje. Dzięki temu nie tęskni.
POCHWAŁY/UPOMNIENIA - 0/0
HISTORIA - Monotonna jak każda inna. Ot, pies z ulicy, zdany na marne towarzystwo samego siebie. Wszystko swój początek miało w niewielkiej mieścinie, gdzie technologia była słowem obcym. Mieszkańcy utrzymywali siebie i swe rodziny ze sprzedawania upraw, mleka, jajek, bądź zwierząt hodowlanych. W takim miejscu, w szopie pewnego rolnika, niewiele chwil po wybiciu przez zegary północy przyszedł na świat Senshi. Mówiono mu, że matka i ojciec bardzo go kochali. Jednakże nie zdążył ich poznać. Tu zapewne spodziewacie się tragicznej śmierci, wypadku. Jednak los Jasher'owi zgotował inny rodzaj cierpienia. Kilka dni po narodzinach, gdy ten spał przy boku matki wraz z rodzeństwem, właściciele szopy, w której przyszedł na świat postanowili pochwalić się udanym miotem swojej podopiecznej. Zabrali pieski, mimo głośnego skowytu ich matki, doszło nawet do kilkakrotnych zadrapań i prób zranienia ostrymi zębami rąk właścicielki. Uradowani goście początkowo wykazywali wielki zainteresowanie szczeniakami, jednakże po upływie czasu zajęli się sobą, pozostawiając maluchy bez opieki. Jeszcze nie samodzielne nieboraki porzucone w kartonie jęczały niemiłosiernie przy otwartych drzwiach, prowadzących do środka domu. Nic w tym dziwnego, tutejsi gospodarze często pozostawiali uchylone drzwi, szczególnie podczas wiosny i lata. Podobnież w ciepłe dni pozostawianie otworzonego domu dla gości poprawiało jakość tegorocznych planów. Był to najzwyklejszy zabobon, jednakże przyjął się. Wtedy właśnie do korytarza wtargnął nieznajomy pies. Jego cel był jasny - zdobycie szczeniaków. Do pyska mógł wziąć tylko dwa, gdyż więcej byłoby mu ciężko donieść do swego szefa, które powierzył mu to zadanie. Wyciągnął więc za sierść an karku szczeniaków dwa z nich - Jasher'a i jego brata. Po resztę miał wrócić. Jednakże gdy zbir chciał uciekać ze swym łupem nadbiegła matka szczeniaków. Sprytny owczarek wykopał dziurę, którą wydostał się z szopy. Matce Jasher'a udało się uratować tylko jedno ze szczeniąt.
Jasher przez dwa miesiące wraz z dziewiątką innych szczeniaków uprowadzonych przez "zbira", jak zwykł go nazywać szkolił się u "szefa" (kolejna twórcza nazwa, wymyślona przez dwumiesięcznego Jasher'a). Ten okres pamięta jakby przez mgłę. Niewyraźne strzępki wspomnień, o których wolałby zapomnieć. Karcony za każde źle wypowiedziane słowo, za duży krok podczas marszu. Hańbiony przez "szefa" nie mógł już znieść ciągłego poniżania. Uciekł, narażając się na kilkutygodniowy, wyczerpujący marsz przed siebie, ku wolności.
W pewnym momencie spotkał starszego psa. Miał około dwunastu lat (szacując to na psie, ów pies był staruszkiem). Przygarnął go do siebie i wychował do dwóch lat. Senshi bardzo dobrze się u niego czuł. Traktowali się wzajemnie, jak dawno niewidziana się rodzina. Wuj i siostrzeniec. Niestety zmarł. Jasher nie mógł pogodzić się ze stratą najbliższego i jedynego znajomego psa. Jednakże jak to mówią, czas leczy rany. Pies z wielkim trudem pozbierał się po tragedii. Zaczął nowe życie.
KONTAKT - Seth

Sojusze

Zawarliśmy sojusz ze sforą Last Hope,Pack Dog Heaven i ze Stadem Psów Natury 

Altaïr ibn La-Ahad


IMIĘ - Altaïr ibn La-Ahad (Imię Altaïr można tłumaczyć jako "ptak",ale często można spotkać się z formą "orzeł" czy "jastrząb" i "sokół",nazwisko zaś można tłumaczyć jako "Syn Nikogo",a to wszystko z języka arabskiego, który Altaïr kocha nad życie .)
MOTTO - "Tam, gdzie inni podążają za prawdą Ty pamiętaj, że nic nie jest prawdą. Tam, gdzie innych ogranicza moralność bądź prawo Ty pamiętaj, że wszystko jest dozwolone".
WIEK - 3 lata i 5 miesięcy
PŁEĆ - Pies, z całą pewnością.
STANOWISKO - Morderca, a jakby inaczej?
PARTNER/KA - Hmm... mimo, że Al ma raczej dziwne nastawienie do miłości to muszę przyznać, że jedna suczka wpadła mu w oko.
POTOMSTWO - Raczej nie planuje go mieć...
APARYCJA -
  • RASA - Doberman
  • UMASZCZENIE - Podpalane?
  • WIELKOŚĆ - Coś między dużym, a wielkim, ale jak na razie przystańmy przy tej pierwszej wersji.
  • ZNAKI SZCZEGÓLNE - Cóż, wyróżnia go wiele blizn po dawnych walkach, których szczególnie jest wiele po bokach i na przednich łapach. Dziś jednak trudno je zauważyć, ale jest jeszcze coś bardziej szczegółowego. To właśnie ogon Al'a. Jest on nierówno obcięty i wygląda nawet na odgryziony, ale pies jakoś nie lubi chwalić się jego historią.
CHARAKTER - Altaïr...raczej niepozorny i tajemniczy pies okryty zawsze tak zwaną "peleryną niewidką".Nigdy nie wiesz kiedy odejdzie,a kiedy jeszcze znów się pojawi...nieprzewidywalny,nieobliczalny,a także często bezlitosny jak na swoją naturę przystało.Mimo,że kiedy spojrzy się mu w oczy wygląda dość niewinnie to w środku jego jest zupełnie inaczej.Nie jest jednak jednym z tych psów kochających zabijanie i ból swojego przeciwnika...mu wystarczy tylko zwycięstwo i szczerze mówiąc nie przepada za skracaniem komuś życia dopóki ten ktoś nie zajdzie mu wystarczająco za skórę.Mówi płynnie w dokładnie trzech językach - Po francusku,polsku,a przede wszystkim po arabsku.Tak w ogóle to bardzo szybko się uczy,a jest w stanie nauczyć się nawet od własnego przeciwnika bez jego świadomości o tej lekcji.Ambitny...jeśli można w ogóle tak opisać psa.Zawsze dąży do wyznaczonego celu i za nic w świecie nie zszedł by z kursu do niego.W parze z zdolnością szybkiego uczenia się idzie również niesamowita odwaga bardzo istotna u psów jego rasy.Nie jest specjalnie hałaśliwy...należy raczej do tych cichych i oszczędnych w słowach,chociaż nie zawsze.W niektórych przypadkach umie stać się nawet bardzo gadatliwy.Odzywa się tylko wtedy kiedy wie,że trzeba,a każde wypowiedziane słowo ma dla niego wielkie znaczenie.Zawsze zastanowi się z sto razy zanim coś wypowie.Nigdy nie robi niczego bezmyślnie. Zawsze najpierw planuje,a dopiero się odzywa czy robi.Agresja nie jest jedną z jego najsilniejszych cech co może trochę zdziwić...atakuje tylko wtedy kiedy sam się o to domagasz,a potem już nie okaże litości.Mimo,że jest psem młodym i może wydawać się jeszcze naiwny to tak naprawdę wykazuje się wielką inteligencją którą w spokoju można nazwać mądrością.Jednak nigdy się nie wymądrza i wbrew pozorom stara się szanować czyjeś zdanie,chociaż przywykł raczej do samotnych decyzji.Nie należy do psów specjalnie mściwych,ale do uległych też nie można go przepisać...często bywa po prostu pamiętliwy i zawsze gotów chować urazę przez lata by w końcu zaatakować ofiarę.Każda taka zemsta jest bardzo dobrze dopracowana i zazwyczaj udana.Nie umie pogodzić się z przegraną i zawsze robi wszystko by znów wygrać i zająć dawne miejsce w randze zwycięzców.Nie odpuszcza tak łatwo...pff...on w ogóle nie odpuszcza!Dla wrogów często agresywny jak i oschły...wolałby oddać własne życie niż przyłączyć się do niego.Ceni sobie honor.Jest po prostu psem nieugiętym który nie ugnie się przed niczym i przed nikim.Zawsze jest pewny siebie,a w obliczu zagrożenia przynajmniej stara się zachować taką postawę.Zawsze ryzykuje,chociaż nie za bardzo popiera tą cechę z powodu na to,że działa wtedy baz najdrobniejszego przemyślenia.Nie da się go złapać czy zamknąć w jednym miejscu,bo "(...)Nie ma takiego miejsca z którego Altaïr ibn La-Ahad by nie uciekł." Tak przynajmniej śmiali się jego prześladowcy kiedy uciekał im za kolejnym razem.Zawsze trzyma innych na dużym dystansie i nie pozwala się zbliżać więcej niż na sześć kroków...no chyba,że uda mu się tego kogoś lepiej poznać czy wcześniej zaatakować.Bardzo trudno...ba!Niemożliwe jest go wytrącić z równowagi.Nie zwraca uwagi na takich którzy chcą go tylko sprowokować do walki czy przekonać się czy walczy tak dobrze jak mówią.Nie przyjmuje takiego sprawdzianu i uważa,że nikomu nie musi niczego udowadniać.Sam jednak musi zobaczyć coś na własne oczy by uwierzyć i zaufać.O...zaufanie.Dobry temat.Bardzo trudno uzyskać je od tego żywego pancerza,a raczej tak się zdaje.Jest psem bardzo cierpliwym...woli by coś działo się wolno i dokładnie,niż szybko i...no sami wiecie.Jest bardzo twardy...normalny pies z podobnymi obrażeniami w walce padłby,ale on walczyłby dalej,aż do samego końca.Uważa to za piękną cechę i jedną z lepszych.Chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się psem o gołębim sercu to to tylko zmyłka...jak już było powiedziane jest bardzo twardy jak i zresztą wytrzymały.Wplątany w wiele niedokończonych spraw...gangi uliczne,sfory,bandy...dochodzi do tego wiele niedokończonych walk.Mimo,że znienawidził rodzinę zawsze stara się zachować jej honor i nie da obrażać własnego imienia czy nazwiska,a wielu już takich śmiałków się zdarzyło...nie przeżyli najbliższych dwóch minut.Nigdzie nie ma domu...jest taką wolną duszą która przychodzi,zostaje i odchodzi.Nigdy nic nie trzyma go w jednym miejscu.Jest szlachetny...zawsze gotów zasłonić własnym ciałem niewinnego i przyjąć na siebie jego cierpienie co czasem może trochę zdziwić. Czasem jest takim "Marzycielem"...no,ale bez przesady.Można sobie przecież pomarzyć o lepszym życiu,prawda?Kiedy wie,że ktoś jest od niego mądrzejszy w tej i w tej sprawie nie sprzecza się...słucha.Stara się zawsze mówić prawdę i kłamie tylko w nadzwyczajnych przypadkach i by kogoś od czegoś uchronić.Niestety przyszło mu bardzo dużo kłamać.Jest bardzo waleczny...zawsze gotów do walki i przygotowany na wszystko.Jednym z jego ulubionych zajęć jest właśnie włóczenie się po mieście czy po lesie.Bardzo dobrze wychodzi mu również sztuka wspinania się na drzewa.Często bywa raczej tym poważnym na którego uśmiech trzeba sobie zasłużyć.Kiedy nie ma z czego się śmiać to się nie śmieje...no chyba,że czasem pośmieje się,ale nie będzie to szczere.Ma wiele zalet,ale jeszcze więcej cech które Ty możesz nazwać wadami...dla niego to co złe jest właśnie dobre.Trudno się z nim dogadać bo posiada niewiarygodną niechęć do kompromisów.Wkurzające,prawda?Jest psem bardzo zwinnym i gibkim co pozwala mu na wykonywanie przeróżnych akrobacji,ale nie sztuczek czy komend!Gardzi nimi,bo w życiu nie zrobił by czegoś dla uciechy ludzi!Był,jest i zawsze będzie niezależny.Raczej pies bezinteresowny...nie żąda za pomoc nawet prostego słowa "dziękuję"...i tak te słowo zdaje się mu bardzo dziecinne i stworzone tylko dla typowych "grzecznych pupili".Nie wieży w takie coś jak los czy może fart...tylko słabi w to wierzą,bo nawet życie to jedna wielka gra.Pragnie władzy...kiedy w jednym z gangów został zdegradowany do normalnego wojownika przysiągł sobie,że zawsze będzie dawał z siebie wszystko.Nie jest tym dumnym i zarozumiałym psem...ale nie korzy się.Zachowuje trochę honoru.Czasem może wydawać się takim "g**niarzem",wkurzającym psem...no,ale nie zamierza się zmieniać.Mu to leży gdy ktoś na niego narzeka...ma to ładnie mówiąc w nosie co inni o nim myślą.Może teraz coś o jego nastawieniu do miłości?No...trzeba mu przyznać,że jest szarmancki,a dla suczek jest prawdziwym dżentelmenem.Chyba tylko dla suczek umie być kulturalny i miły...no,ale bez przesady!Ta kultura ma jakieś swoje granice.Jednak nie chce zobowiązań...chce być wolny i zachować "skrzydła"...to musi być coś nadzwyczajnego by przyjął inną postawę.Już od najmłodszego był wychowywany na jednego z najlepszych wojowników,a jego nauczyciel pokładał w nim wielkie nadzieje.No cóż...nie mylił się...Altaïr naprawdę ma do tego talent.Kiedy Altaïr chciał się poddać Al Mualim zawsze mu mówił - "Każdy ma w oczach ukryte swoje uczucia...kiedy patrzę w oczy każdemu z psów widzę tylko chęć bycia najlepszym...dobra cecha,ale u ciebie widzę co innego.Twoje oczy lśnią najjaśniej,a widzę w nich wiele dobrego...nie spoczywaj na laurach tak jak zrobili już to inni.Ty masz być najjaśniejszą gwiazda która potrafi każdemu wskazać dobrą drogę (...)."
Doskonale zna swoją wartość i wartość innych,a sam nigdy się nie wywyższa,bo uważa siebie za tylko małe ziarnko piasku na ogromnej plaży.Zawsze powtarza,że wszyscy jesteśmy tacy sami tylko,że boimy się do siebie przyznać.Altaïr posiada odwagę...ale nie taką,że umie stawić się nawet przed większym psem.To zupełnie inny rodzaj odwagi...on nie boi się mówić tego co naprawdę czuje i wyrażać własnego zdania.No mimo,że wydaje się jednym z najtwardszych psów w sforze to nie można zapomnieć,że on też posiada serce,a niektóre słowa choć niewidocznie mogą go zranić i boleć bardziej niż jakikolwiek ból fizyczny.Nie umie patrzeć na cierpienie niewinnego...chociaż sam w przeszłości zabijał właśnie takie psy na każde zlecenie swojego przywódcy.Umie wpaść w niewyobrażalną furię kiedy ktoś z nie warzy jego rodzinę,a wtedy trudno już u niego o litość którą i tak rzadko okazuje.Nie należy ani do optymistów,ani do pesymistów...po prostu nie cieszy się przesadnie życiem,ani też przesadnie się z niego nie smuci.Wie tylko,że w swoim życiu ma jeszcze wiele do zrobienia i do zobaczenia,a upragniony cel jeszcze bardzo daleko na horyzoncie czeka na niego.Doskonale go zna...nie tak jak inne psy które czekają na los którego nawet nie ma...nie ma takiego czegoś jak los czy fart.Wszyscy działamy na własne konto i w przyszłości jeszcze będzie z tego rozliczany!Można powiedzieć,że "zna się na ludziach" i z czyjegoś spojrzenia umie wyczytać wszystkie emocje...strach,złość i pewność siebie.Życie wiele go nauczyło...a przede wszystkim tego,że z biegiem czasu sam przekonujesz się jakim sam jesteś potworem i do jakich rzeczy zdolny jesteś Ty i Twoje otoczenie i przyjaciela którzy mogą okazać się nawet najgorszymi wrogami.Kolejna głowa zwieszona w dół i kolejne łzy...dziś nikt tym się już nie przejmuje.Świat jest bezlitosny,a Altaïr doskonale się do tego przystosował,chociaż w głębi duszy pragnie pokoju to na zewnątrz jest nieobliczalnym wojownikiem własnego życia walczącym zawsze do końca.Nie jest typem psa który poddaje się już na pierwszej przeszkodzie,bo druga na pewno będzie wymagać większej pewności siebie,a tego u niego nie brakuje.
Często jego postawa wywołuje wielkie zdziwienie,a większość uważa go za zwykłego głupca...pff...nic się nie stało.Szczery...no...nie można powiedzieć,że jest tam od razu szczery do bólu,bo kiedy wie,że prawda może zaboleć po prostu siedzi cicho.Jest konsekwentny i zawsze gotów ponieść ostrość kary za swoje czyny czy słowa...nie ucieka przed tym,bo nie jest tchórzem za którego bardzo wielu go uważało!Potrafi być wyjątkowo chamski i brutalny w stosunku do wrogów,ale kiedy zabije...wini samego siebie...chyba sam nawet o tym nie wie,bo długie miesiące mordowania niewinnych zmieniły jego duszę która dziś nie ma już nic do gadania.Dawno uciszył sumienie które dziś umie tylko szeptać i błagać by znów wrócił na tą jasną drogę...nie udało się przez trzy lata.Już jako szczeniak zmuszany do zabijania...zmieniło to jego psychikę,a chęć zabaw zmieniła się w chęć mordowania.Spie***ne dzieciństwo,prawda?Udało mu się chociaż trochę to odbudować i naprawić,ale tylko trochę.Jeśli doczytałeś/aś aż do tego momentu to wielki szacun!Bo zresztą kogo obchodzi taki pies jak Altaïr...nic tam specjalnego.Zawsze wierzy,że nie ma sytuacji niemożliwych,a na tym świecie nie ma nic prawdziwego...no,ale wszystko jest dozwolone i sami wyznaczamy granice których chcemy się trzymać.Ha!Dla tego psa nie ma granic i nigdy nie próbował nawet ich wyznaczać!No,bo po co?Na pewno nie są mu potrzebne do szczęście....nie musisz się martwić.Nie odnalazł jeszcze sensu w zawieraniu przyjaźni...kiedyś będziesz musiał tą osobę pożegnać,a to będzie sprawiać Ci nieopisany ból.W własnego doświadczenia wie,że czasem można...przywiązać się do kogoś i myśleć,że tak już będzie zawsze,ale to...o tym decyduje ktoś inny.Ta wyższa siła w każdej chwili może zabrać Ci każdego,a potem możesz sobie tego nie wybaczyć.Jak już było wspomniane sam tego doświadczył,a w samym środku bardzo cierpi z tego powodu.Ma w sercu cierń który bardzo trudno wyjąć.Może nawet sam nie wie o tym...Wierzy w własną siłę i dziś nie potrzebuje już żadnej pomocy.Pff...i tak nikt nigdy nie chciał mu jej okazać i dziś nie zamierza jej od nikogo przyjąć!Jest tylko jedno...jest szlachetnym psem i mimo to,że jest dość zimny nie pozwoliłby by ktoś obcy zrobił krzywdę jakiemuś psu czy suczce ze sfory.Do końca będzie bronił sfory i ich członków i nikt,ani nic mu w tym nie przeszkodzi!Wystarczy,czy napisać może więcej?Hmm...a!Altaïra nigdy nie da opisać się do końca,bo zawsze,ale to zawsze zostaną jakieś niedociągnięcia czy błędy.Nie dość,że jest doskonałym aktorem to często bywa zmienny.Za dużo tu jego zalet,wad i innych rzeczy by je tu opisać.Spokojnie mogłabym o nim napisać książkę...oczywiście książkę na trzy tomy gdzie opisałabym spokojnie wszystkie jego umiejętności i cały charakter.Tak,trzeba się bardzo natrudzić by rozczytać go do samego końca,a ci co próbowali powiedzieli,że to niemożliwe...i niech lepiej tak zostanie.Al zawsze ma przy sobie swoje "skrzydła" które pod czas biegu odrywają się i pozwalają mu wzbijać się ponad ziemię,ale kiedy...te "skrzydła" odsłonią rany po bokach znów upada na ziemię i wraca do rzeczywistości...kocha latać,a ta metafora to jedyne co ma...
Dorastał pod skrzydłami bardzo mądrego psa, ale nikomu nie udało się zakleić tę pustkę w środku. Altaïr sam dziś nie pamięta czemu czasem odczuwa smutek... wie tylko, że w przeszłości coś mu odebrano. Coś mu wyrwano z serca. Jak już było powiedziane : "Ukrywa swoje uczucia". Nienawidzi gdy ktoś próbuje się dopatrzeć w nim radości lub złości. Zawsze stara się być zimny, a kiedy go za bardzo naciskasz to oczywiście zaatakuje i nie będzie znał litości. Każda sytuacja potrafi go zmienić, bo ma dość elastyczny charakter, jednak co dziwne, pozostaje zawsze taki sam...
RODZINA - Matka - Mari (Zmarła bardzo szybko i Altaïr nie zdążył jej poznać, ale z opowiadań Al Mualima dowiedział się, że była najpiękniejszą suczką ze wszystkich i zawsze się uśmiechała.)
Ojciec - Abbasa ( Go też nie zdążył poznać, a kiedy pytał Al Mualima o ojca ten nigdy nie odpowiadał lub zmieniał temat często kłamiąc.)
Rodzeństwo:
Najstarszy brat [Pierwszy Miot] - Anubis
Starszy brat [Pierwszy miot] - Ra
Starszy brat - Ramzes [Pierwszy miot]
Starszy brat - Portos [Drugi miot]
Starszy brat - Aramis [Drugi miot]
Starszy brat - Atos [Drugi miot]
Starszy brat - Isztar [Trzeci miot]
Młodszy brat - Sombra [Trzeci miot]
Młodsza siostra - Lajana [Trzeci miot]
Nauczyciel - Al Mualim (Najlepszy nauczyciel i "mentor".)
Najlepszy przyjaciel - El Chupacabra (Syn Al Mualima i pies, który był dla Altaïr'a jak brat.)
Kuzyn - Ezio (W sforze)
POCHWAŁY/UPOMNIENIA - 0/0
HISTORIA - DODAM PÓŹNIEJ
KONTAKT - JULKAR i Libra.